|
Owczarek środkowoazjatycki - Central Asian Ovtcharka CAO Grupa i inne rasy
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Zaufany Użytkownik
Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:55, 04 Wrz 2006 Temat postu: SOCJALIZACJA AZJATY PO „PRZEJŚCIACH” |
|
|
SOCJALIZACJA AZJATY PO „PRZEJŚCIACH”
Witam wszystkich i zachęcam do wymiany spostrzeżeń.
Od lutego jesteśmy szczęśliwymi osobami, które „żyją z CAO”.
Nasza Azja, trafiła do nas po tak zwanych „przejściach”.
Znaleziono ją przywiązaną na sznurku do drzewa w lesie. Strasznie zabiedzona, i wystraszona całą sytuacją. W dodatku miała ranę od uderzenia nad okiem i „obite” jedno uszko. Po szybkiej akcji sterylizacja itp. zapchlona trafiła do naszego domu, w którym mieszkały już 4 koty, 5 szczurków i stadko rybek.
Jej historii nie poznamy nigdy, i może to lepiej, za to bardzo ciekawie zachowuje się po „zmianie na lepsze”.
Co zauważyliśmy:
Po przyjeździe do nas ze schroniska Azja poznała koty i resztę zoo. Po pierwszym warknięciu wytłumaczyliśmy jej że te małe futrzaki to mają w domu więcej praw niż ona i……… „pokapowała” od razu! Tak samo jak pojęła gdzie jest jej miejsce, chodzenie na smyczy i podstawowe komendy. Pierwsze dni spała w domu (po sterylizacji) ale już ok. tydzień później kupiliśmy budę i zaczęło się zostawianie psa na dworze. I tu pojawiło się kilka nieoczekiwanych problemów.
1. Azja po każdym naszym wyjeździe do pracy, gdy zostawała sama rozrywała siatkę ogrodzenia i czekała na nas przy drodze. Nie pomogły spacery poranne dla „zmęczenia organizmu”, wzmocnienie siatki czy naprawy. Pomógł „pastuch”.
2. Nie sposób było z nią przejść na spacerze w lesie obok stojącego samochodu. Bała się tak, że aż siusiała pod siebie i nie chciała w ogóle iść dalej. Pomogło siedzenie godzinami w naszym aucie z otwartymi drzwiami i wołanie psa, który za nic w świecie nie chciał się do auta zbliżyć.
3. Do dnia dzisiejszego nie wchodzi na piętro naszego domu. Po tym jak otworzę drzwi „na górę” pies za skarby świata nie chce wchodzić i teraz kładzie się przed schodami i czeka, wcześniej od razu wyła i… siusiała pod siebie kładąc się od razu z łapami w górę. To nas najbardziej niepokoi i mamy nadzieję spokojnie się z tym problemem uporać.
4. Obrona i stróżowanie. Tu Azja spisała się już pierwszego dnia. Odwiedził nas pan stolarz od kuchni i tak szybko wstał, żeby pokazać żonie kolorowy katalog, że Azjatka bez najmniejszego zastanowienia ruszyła by bronić „pani”. Teraz wpuszcza każdego, kto wchodzi z nami, i obserwuje. Bez nas jedynie rodzice i bracia wejdą. Reszta czeka za bramą aż Azja dostanie wyraźne polecenie „Spokój. Swój!”. Dzieci na niej jeżdżą.
5. Inne psy. Na działkę nie ma prawa wejść żaden. Na spacerach jest różnie. Jak inny szczeka na nas to „ma przechlapane” jak chce się zaprzyjaźnić to…. Boimy się spróbować co będzie, i na razie Azja nie ma kolegów.
Nie ma to być post pod tyt. „urzekła mnie Twoja historia”. Piszę to po to, aby poradzić sobie z azjatą, który zaznał duuuużo złego, i aby ludzie nie bali się adoptować tych psów ze schronisk. Mam nadzieję, że dyskusja się rozwinie i eksperci ją dalej fachowo poprowadzą.
W przyszłym roku kupujemy psa CAO. Może przy nim Azja zapomni o swoich lękach i już nie będzie się bała…. Schodów, wsiadania do auta, i pierwszego momentu gdy bierzemy do rąk…. grabie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
karanuker
Forumowy ekspert
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 1579
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rivignano (Udine) Italia
|
Wysłany: Pon 14:06, 04 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Nie zmuszaj jej do wchodzenia na górę, ani na siłę ani za smakołykiem, musi sama to zrobić, bez bodźców zewznętrznych.
Samochód kojarzy się jej z wycieczką do lasu kiedy została przywiązana do drzewa, a grabiami pewnie jej tłumaczyli żeby wsiadła.
Tomek potrzeba czasu, ale jeżeli okażecie jej miłość i wierność to na pewno przezwycięży swoje strachy. Musicie być cierpliwi i nie oczekiwać natychmiastowych zmian.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sylwia
Forumowy ekspert
Dołączył: 03 Gru 2005
Posty: 4047
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:08, 04 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Nie mam doświadczenia z psem 'po przejściach'.
Ale gratuluję Azji - Was i Wam- jej
Co do wchodzenia na piętro domu - moje niechętnie wchodzą, tak po prostu , 'same z siebie' naprawdę rzadko, no jak już to np. sprawdzić co tam 'stuknęło' itp.
W jakim mniej więcej Azja jest wieku?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Zaufany Użytkownik
Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:14, 04 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Dzięki za miłe słowa
Azja trafiła do nas w wieku około 1 roku. Fizycznie juz jest ok. Bo mamy weta, który ma też sunię CAO i ją poprowadził solidnie. Urodziny ma 1 lutego bo wtedy trafiła do nas, a więc zmiany "na lepsze" w jej zachowaniu zachodziły przez ostatnie 7 miesięcy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
karanuker
Forumowy ekspert
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 1579
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rivignano (Udine) Italia
|
Wysłany: Pon 14:20, 04 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
ZANIM KUPISZ JAKIEKOLWIEK ZWIERZĘ ZASTANÓW SIĘ DOBRZE CZY JESTEŚ NA TYLE ODPOWIEDZIALNY, ŻE PODOŁASZ OPIECE NAD NIM!!!
"ZWIERZĘ, JAKO ISTOTA ŻYJĄCA, ZDOLNA DO ODCZUWANIA CIERPIENIA, NIE JEST RZECZĄ.
CZŁOWIEK JEST MU WINIEN POSZANOWANIE, OCHRONĘ I OPIEKĘ"
Z takim mottem na pewno dacie sobie radę.
A twoje Syberaki nie mają tendencji łowczych? Czy szczury mieszkają gdzie indziej?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Zaufany Użytkownik
Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:27, 04 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Z kotami nie ma problemu.... gorzej z Azjatką przy niej szczurki tylko na ramieniu i to trzeba mieć oczy dookoła głowy!!! zabija wszystkie myszki, krety itp., które się na działce pojawią. Koty jakoś się przyzwyczaiły i nie dobieraja się do klatek oczywiście nie mają dostępu do pokoju, w którym biegają sobie "ogonki".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
karanuker
Forumowy ekspert
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 1579
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rivignano (Udine) Italia
|
Wysłany: Pon 14:31, 04 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
No popatrz, a mnie chcieli wcisnąć Syberaka jako idealnego szczurołapa. Jak to dobrze że nie dałam się nabrać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Justyna
Forumowy ekspert
Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 3365
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:40, 04 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Tomku, pozwól , że się troszkę rozpiszę, mam nadzieję, że mi wybaczysz…
Nie mam wprawdzie doświadczenia, z socjalizacją Azjaty po przejściach, ale mam trochę doświadczeń z psami innych ras (lub bardzo wielu ras w jednym psiaku).
Przede wszystkim chciałabym napisać, że głęboko wierzę w to, że pies po przejściach, który dostał od życia drugą szansę odpłaca się zazwyczaj ogromną miłością, oddaniem, wiernością – o wiele większą niż ten, który „wyrastał pod kloszem” od szczeniaka.
Ale biorąc psa „po przejściach” trzeba się liczyć z tym, że będzie „inny” – może kochać właściciela 1000 razy bardziej niż inny pies, ale też może sprawiać „niechcąco” kłopoty.
Myślę, że jednym z lepszych przykładów może być mój stary schroniskowy kundelek.
Był prawdopodobnie bity i głodzony, jak go wzięliśmy sprawiał „kłopoty”.
Na przykład ze strachu, zdenerwowania wymiotował.
Panicznie bał się samochodu. Potrafił siedzieć w samochodzie, który nawet nie miał zapalonego silnika, otwarte wszystkie drzwi – a on ze strachu wymiotował.
Te histeryczne wymioty to jeszcze było „małe piwo”…
Starałam się przypomnieć co robiliśmy żeby mu pomóc. Co mi przychodzi do głowy, co pamiętam:
- wykazywaliśmy wielką cierpliwość, staraliśmy się nie okazywać zdenerwowania, nie zmieniać nawet tonu głosu w „kłopotliwych sytuacjach”, bo on zaraz jeszcze bardziej się bał – kółko zamknięte,
- nigdy go nie zmuszałam do „przekroczenia bariery strachu” na siłę. Powoli, prawie nie zauważalnie mu się po części udawało (niestety nigdy do końca). Moją rolą było „zapewnić mu spokojną atmosferę”,
- nigdy nie reagowałam otwarcie na jego „histerię”, udawałam, że „nie widzę”, nie głaskałam, nie pocieszałam, nie podkreślałam wyjątkowości danej sytuacji, wręcz odwrotnie – czasami nawet powiedziałam pewnym głosem, spokojnie „a ty co pierdoło, zgłupiałeś? Przestań”
- uważałam na jego reakcję w sytuacjach niezwiązanych z nim – na przykład jak bym krzyknęła na męża, to on by zaraz uciekł na trzęsących się nóżkach.
- tolerowałam, że nigdy nie szczekał, tuli się od obcych ludzi. Generalnie brałam go wszędzie ze sobą, poznawał przyjaznych ludzi, uczył się, że człowiek to nie tylko ból i strach.
- pozwalałam mu przez pierwsze parę miesięcy „być tam gdzie chciał” – co oznacza, że zawsze mógł nas widzieć. Ale jednocześnie miał wprowadzone zasady, nie włazimy na kanapy, nie wchodzimy do sypialni itd. Po prostu zostawiałam otwarte drzwi, on siedział w progu gdy byłam w takim pomieszczeniu do którego nie ma wstępu.
- w samochodzie jeździł przy moich nogach (przy przednim siedzeniu pasażera) – „rozmawiałam z nim”, odwracałam uwagę.
- starałam się pamiętać, że „nie ma poczucia humoru”, nie bawiliśmy się z nim w takie zabawy, które go przerażały (na przykład aport na początku).
Nie wiem czy moje doświadczenia na cokolwiek się przydadzą.
Dodam tylko, że nie wszystko udało się „zaleczyć”. Ale teraz nie jest źle – na przykład jeździ samochodem z przyjemnością.
Było z nim trochę „kłopotu”, ale odwdzięcza się miłością i wiernością aż do teraz.
A na koniec wklejam Ci fragment mojego listu do koleżanki, opisuję w nim naszego staruszka.
Wydaje mi się, że ten fragment listu pokazuje, jak „pies po przejściach” może być ważny w całym życiu danej rodziny.
Mimo sprawianych „kłopotów”….
Naprawdę warto dać takiemu pieskowi „drugą szansę”.
„Stary Tetryk
Staruszek jest typowym psem schroniskowym „po przejściach”, był bity i głodzony.
Praktycznie nigdy nie szczeka, jest bardzo spokojny i strachliwy. Krzyczy (dosłownie) w niebogłosy jak myśli, że ktoś go chce skrzywdzić. Dwa lata był już u nas, a ciągle się bał jak wyciągałam z spodni pasek – kulił się na ziemi, mimo że go nigdy nie biłam.
Jak go wzięliśmy ze schroniska to bał się zabawy z kijkiem – rzucał się na widok kijka do aportu na ziemię, ze skomleniem i piskiem.
Jak mój synek się urodził nie wiedziałam jak kundelek zareaguje (mały nie jest, ma z 25 kilo).
Jak przyniosłam synka do domu (maluśki był bardzo, 2 kg) to go rozebrałam do naga, położyłam na podłodze i zawołałam kundelka.
Mojemu ojcu i mężowi „pękł nerw” – uciekli z pokoju!
Kundelek obwąchał noworodka, polizał i tak się zaczęła ich dozgonna miłość.
Mój tchórzliwy kundelek wykazywał agresję tylko wtedy – bronił wózka przed obcymi, szczekał, warczał.
Trzeba zrozumieć, ze to piesek, który z piskiem wyskakiwał z czterech nóg, w sytuacji kiedy spał na dywanie i dotknęła go powoli turlająca się piłeczka tenisowa.
Uważał, ze dziecko „jest jego” – co gorsza zaznaczał to, pod moją nieobecność, na przykład zostając przed sklepem z wózkiem – lał mi na kółko wózka bez przerwy – aż kurza twarz zardzewiało!
Wygryzał, wyszczypywał „pchły” z niemowlaka pampersów, z jego paszek też.
Mimo, że bał i boi się człowieka – próbował mnie odepchnąć od malucha, zasłonić go własnym ciałem – jak po karmieniu klepałam go po plecach – myślał, ze go biję…
Ponieważ całe życie się przeprowadzam, wtedy mieszkałam w Zielonej Górze – zero rodziny i pomocy. Pies mi synka wychował.
Jak wychodziłam do sklepu to kładłam niemowlaka na dywanie, na ziemi i obok niego, na smyczy, do kaloryfera przywiązywałam kundelka – żeby za bardzo się nie odsunął. Mały bawił się z kundelkiem, a ja spokojnie robiłam zakupy w pobliskim sklepiku.
Pomagał synkowi stawiać pierwsze kroki, zawsze był w pobliżu i można było go złapać za uszko, ogon, czy włosy na karku.
Zaczął chorować parę lat temu…synek zrozumiał, że na świecie też jest śmierć. Ze strachu, że pies umrze wciągał go co wieczór do łóżka – myślał, ze jak będzie „na niego patrzył” to nic mu się nie stanie. Bardzo się martwiliśmy, bo wydawało się, że pies umiera (rak).
Zapadła decyzja o „rozdzieleniu miłości dziecka” i zakupie Azjatki jako pewnego rodzaju buforu tej całej sytuacji.
Baliśmy się tylko jak zareaguje staruszek. A tu niespodzianka!
Rak się cofnął (to oddzielna historia), a młoda dama w domu jakby dała kundelkowi drugą młodość. Wpatrywała się na początku w niego jak obraz. Vety powiedzieli, że przez suczkę podarowaliśmy mu 5 lat życia (mam nadzieję, już ma 17 lat).
Za to synek i my zaczęliśmy rozpieszczać kundelka na potęgę – żeby tylko nie pomyślał, że ten słodki szczeniak jest bardziej kochany.
Synek ma 11 lat i cały czas staruszek jest jego najlepszym kolegą (opowiada mu tajemnice, twierdzi, ze on go najlepiej rozumie, chodzi z nim do veta itd.). Wprawdzie Azjatka jest bardziej kontaktowa, zabawowa i mięciutka, ale „stary przyjaciel to stary przyjaciel”.
Synkowi i nam będzie bardzo ciężko jak tego upierdliwca zabraknie…”
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Zaufany Użytkownik
Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:03, 04 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Justyno! Dziękuję Ci za włączenie się do tego tematu i za przedstawienie swoich doświadczeń.
My postanowiliśmy sprawić Azji prezent i na 100% kupujemy szczeniaka w przyszłym roku. Mamy nadzieję, że doda jej to pewności i jak "mały" wyrośnie na okazałego samca to bedą się świetnie uzupełniały.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
basia
Forumowy ekspert
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 0:29, 05 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Justyna, nie można czytać tego bez wzruszenia, tym bardziej, że sama miałam takiego pieska po przejściach.
Lepiej opisać tego nie można.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Justyna
Forumowy ekspert
Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 3365
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 6:52, 05 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Basiu, czyli zgadzamy się, że pieski po przejściach są zazwyczaj najukochańsze.
Pomyśl bardzo proszę, może Ci się przypomni coś mogło by być przydatne Tomkowi.
Zawsze „co wiele głów to nie jedna” – może coś forumowicze pomogą.
Innych też bardzo proszę o radę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mysza
Forumowy znawca
Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 683
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: garwolin
|
Wysłany: Wto 7:08, 05 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
tomek! kiedys wzielam takze sunie ze schroniska i powiem szczeze ze bylam troche przerazona czy dam sobie rade, suka bala sie nawet mojego kaszlu, myslalam ze to mnie przerasta, ale bardzo powolutku , bardzo spokojnie doszlismy do takiego poziomu ze suka potrafila sie nawet postawic w mojej obronie! pierwsze to nie izolowalam jej od tych rzeczy ktorych sie bala tylko dozowalam je bardzo ostroznie i powolutku - bala sie nawet jak chcialam ja wyczesac -wiec jak spala na poslaniu polozylam jej szczotke obok i dobry tydzien suka spala ze szczotka - i potem bylo juz dobrze,mysle ze tylko cierpliwosc, jak i zrozumieie problemu psa - ale to chyba masz juz za soba- jak widze. Mysle ze musi minac 2-3 lata - zeby prawie zupelnie minely zle wspomienia(niektore zostana do konca- ale sie rozmyja) jestes na dobrej drodze - zycze powozenia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Zaufany Użytkownik
Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 8:27, 05 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Dzięki Mysza.
Właśnie taką "strategię" postanowiliśmy przyjąć. Spokojnie, powoli i cały czas do przodu, o 1 krok dalej.
Niestety na razie nie udało się przełamać strachu przed np. wizytą podczas spaceru na sąsiedniej budowie - Azja za skarby nie chce wejść do środka, choć bez problemu zostaje przed budynkiem i grzecznie czeka.
Nie mam zamiaru "targać" jej między ludzi, bo zależy mi na psie strużującym i spacery po mieście to nie dla niej.
Mamy tylko taką obawę: że jak jakiś intruz (patrz włamywacz) ją zaskoczy to "mała" się wystraszy. Tylko czy widząc te parędzesiąt kg i 64 cm w kłębie ktoś bedzie chciał przeskakiwać płot????
Po przeczytaniu wielu wypowiedzi na forum o wspaniałej współpracy suki i psa, i o tym jak one się uzupełniają podczas strużowania postanowiliśmy mięć parę CAO. I wg mnie wtedy sunia, mając przy sobie psa ułożonego przez nas od małego zapomni o tym, że czegokolwiek i kogokolwiek może się bać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
basia
Forumowy ekspert
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 2938
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 23:18, 05 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Tomek, dobra strategia . I zapewne z czasem złe wspomnienia znikną. Pies nabierze pewności siebie, zaufa Wam, myślę ze to zaufanie jest bardzo ważne, ono daje poczucie pewności. Ja również miałam takiego pieska po przejściach, nękanego przez różne lęki spowodowane przez człowieka Z biegiem czasu wystraszony kundelek przeobraził się w zadziornego "molosa "
Jesteś na dobrej drodze- powodzenia
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Zaufany Użytkownik
Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 5:55, 11 Wrz 2006 Temat postu: Jeden krok dalej? |
|
|
Dwa dni temu przywieżliśmy do domu kundelka rodziców (16 letni staruszek i tak ok 3 kg "wagi) Połowa Edzia naszzego kocurka.
Azja zawsze ostro reagowała na takie stwory, gdy te pojawiały się w okolicach działki a jak już się udało im przecisnąć pod bramą to..... szybko znajdywały drogę powrotną.
A w tym przypadku NIC!!!
Sunia powąchała, popatrzyła i poszła sobie do swoich zajęć.
Próbowała się z malcem bawić, ale ten już głuchutki i prawie ślepy nie wykazuje zainteresowania.
Jedyne miejsce do którego dziadek nie może się zbliżać to jej posłanie w domu. Ostro reaguje warknięciem, ale na całe szczęście nie używa ząbków.
To chyba kolejny kroczek na naszej drodze. Najważniejsze, że do przodu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|