Justyna
Forumowy ekspert
Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 3365
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:01, 10 Kwi 2007 Temat postu: Wilkodławy i wilki - (cz.2) |
|
|
Nieprofesjonalne tłumaczenie tekstu z strony:
[link widoczny dla zalogowanych]
Wilkodławy i wilki – cz.2
Dziękujemy L. Nikiforowi i D. Litwincewowi za przygotowany materiał
Po opublikowaniu pierwszej części artykułu „Wilkodławy i wilki”, na stronie internetowej [link widoczny dla zalogowanych] jak także w kilku czasopismach poświęconych wilkodławom, otrzymałem wiele pytań od czytelników. Miłośnicy i wielbiciele wilkodławów zainteresowani byli informacjami o trzymaniu wilków w niewoli, a szczególnie w warunkach hodowlanych.
Najczęściej zadawane pytania to: warunki hodowli, czym karmić i czym nie karmić wilków, oswajanie, obcowanie z wilkami na co dzień i ich wychowanie, czego można nauczyć wilka w niewoli, jak postępować w sytuacjach niestandardowych, współzależności i wzajemne reakcje pomiędzy wilkami i wilkodławami w hodowli, przyswajalność przez nie mineralnych dodatków i suchych karm, różnice w zachowaniu się i psychice wilka i psa, nasze plany na przyszłość itd.
Rozmyślając nad tymi pytaniami postanowiłem podzielić się swoimi obserwacjami, z mojej hodowli, gdzie znajdują się zarówno wilki jak i moje wilkodławy – Azjaty.
Artykuł „Wilkodławy i wilki”-cz 2, może miejscami wydać się wręcz liryczny, ale to dlatego, że bohaterowie tego artykułu, pies i dzikie zwierzę, zasługują w moich oczach na taki właśnie, specjalne podejście do nich. Obserwując je, obcując na co dzień z tymi mądrymi i pięknymi przedstawicielami świata zwierząt domowych jak i dzikiej przyrody, otrzymuję ogromną moralną i duchową satysfakcję, zdobywam coraz to więcej nowych cennych i sprawdzonych informacji.
Mam świadomość, że są ludzie, którzy są negatywnie nastawieni do wilka. W związku z tym, chciałbym uprzedzić, że mój artykuł „Wilkodławy i wilki” na żaden sposób nie jest reklamą, czy próbą uszlachetnienia tego dzikiego zwierzęcia, ani też propozycją, aby hodować wilki w domowych warunkach.
Są to wyłącznie moje obserwacje i publikuję je dla ludzi, którzy są tym tematem zainteresowani.
Otóż, wilczątka trafiły do mnie na początku czerwca zeszłego roku. Wilczycę zastrzelono i małe wilczątka zostały poprostu bez matki.
Na podstawie założenia, że wilki kryją w styczniu lub lutym, masowe szczenienie się następuje w kwietniu i maju, doszedłem do wniosku, że wilczątka liczą sobie około jednego miesiąca, maksimum jeden miesiąc i jeden tydzień. Były one jeszcze zupełnie małe, a ich kondycja fizyczna pozostawiała wiele do życzenia, były chude, z oznakami początków krzywicy.
Wilczątka jakby jeszcze nie rozumiały, że znalazły się w zupełnie dla nich niezwykłym środowisku. Strachu przed człowiekiem nie okazywały, ale też nie domagały się pieszczot jak to zwykle robią szczenięta zwykłego psa. Zachowywały się neutralnie, ale bardzo godnie.
W stosunku do wilczątek zachowałem wszystkie weterynaryjne procedury, które mają zastosowanie do szczeniąt psa w tym wieku, jako że należą one do psowatych i ich organizm nie jest odmienny prócz oczywiście eksterieru i psychiki.
Wilczątka, obydwie suki otrzymały imiona, jedna Ajka, a druga Kiczi. Od razu można było zauważyć, że się od siebie różnią, w przede wszystkim swoimi charakterami.
Ajka ma twardszy charakter, jest agresywniejsza, bardziej ruchliwa i praktycznie od razy zaczęła „ryczeć” w obronie kości czy mięsa. Jeśli jej się coś nie podobało, albo robiłem coś wbrew jej woli, ona na wszelki wypadek, zapobiegawczo „ryczała” i pokazywała swoje mleczne ząbki.
Ale wszystkie te zachowania były bez zamieszania czy histerii z jej strony, była bardzo pewna siebie i ani razu nie atakowała bez ostrzeżenia. Wszystkim dokoła pokazywała wpierw swoim wyglądem, że jest gotowa do ataku.
Oczywiście starałem się nie przekraczać tej niewidzialnej linii, starając się w pierwszej kolejności nawiązać kontakt między nami.
Kiczi ma zupełnie inny charakter. Jest spokojna, życzliwie nastawiona, mniej ruchliwa, do jedzenia podchodzi nie spiesząc się, nie przejawia agresji w obronie mięsa czy kości, daje się głaskać w trakcie jedzenia.
Wychodząc troszkę do przodu powiem, że przysłowiowy „wilczy apetyt” to jest nie taki zupełnie jak się uważa. Wilczątka często nie kończyły jeść przygotowanych dla nich posiłków, karma zostawała w misce. Od pierwszy dni zestawiałem racje żywnościowe tak jak dla szczeniąt ras pracujących, a w szczególności dla szczeniąt owczarka środkowoazjatyckiego, tak jak mówi doświadczenie w wychowywaniu szczeniąt właśnie tej rasy.
Zacząłem od naturalnych produktów: Tworóg, kwaśne mleko, świeże mięso i dodatkowo wszystkie witaminy i mineralne dodatki. Wilczątka szybko przyzwyczaiły się do witamin i dodatków mineralnych i przyjmowały je w smakołyku lub dodawane do karmy.
Jako, że moje wilczątka miały początki krzywicy, zdecydowałem się na dodatkowe jeszcze uzupełnianie karmy płynnym wapniem.
Moje zwierzęta szybko zaczęły przybierać na wadze i zwiększać swój wzrost. Z czasem zdecydowałem się przyzwyczajać je do suchej karmy i po trochu zacząłem dodawać ją do jedzenia. Mówiąc ogólnie proces przechodzenia na suchą karmę przeszedł pomyślnie, sucha karma im smakuje, nadal ją jedzą, uzupełnianą naturalnymi produktami.
Chciałbym podkreślić jeden ważny aspekt, kwestię świeżego mięsa. Wilki żyjące w niewoli powinny obowiązkowo otrzymywać świeże mięso, plus pozostałe produkty jak na przykład sucha karma.
Rozpowszechnione jest błędna opinia, że jeśli wilka w niewoli będzie się karmić świeżym mięsem to będzie bardziej agresywny, nieoswojony („zezwierzęci się”) – opinia ta nie ma żadnych podstaw.
Z logicznego punktu widzenia – to po prostu martwe mięso i przy jego zjadaniu wilk nie stosuje swoich myśliwskich umiejętności, nie śledzi, nie napada ofiary, nie zabija. Uważam, że jedzenie świeżego mięsa nie może być przesłanką do ostrych zmian w zachowaniu wilka w stosunku do właściciela. Zmiany w charakterze mogą natomiast wystąpić w okresie dojrzewania płciowego, u wilczyc w czasie cieczki, u samców w trakcie rywalizacji o wilczyce, przy pojawieniu się szczeniąt w stadzie gdy jedno z rodziców jest wilkiem.
Interesującym natomiast może być fakt, że w warunkach dzikiej przyrody wilki zwykle nie bronią swoich wilczątek, w trakcie ingerencji człowieka wolą pozostać przy obserwacji z pewnej odległości, nie ryzykują pokazania się. To także można zrozumieć i wyjaśnić. Prawa natury, przyrody są bardzo surowe i nie oszczędzają słabych. Do okresu dojrzewania nie dożywają wszystkie osobniki, a do okresu pojawienia się młodych jeszcze mniej. U wilczyc pierwsze potomstwo pojawia się w wieku 2,5 – 3 lat, a samce uczestniczą w tych sprawach po upływie 3 lat. Dlatego parze, która tworzy rodzinę, bezpieczniej i korzystniej jest znowu powołać na świat wilczątka za rok, niż zginąć teraz, przy obronie obecnego miotu.
Generalnie można stwierdzić, że wilki są zwierzętami wszystkożernymi. Informacje, które uzyskiwałem czytając prace znany uczonych-biologów starałem się wykorzystywać w codziennym życiu z moimi wilczątkami.
W dzikiej przyrodzie, wilczyca uczy na przykład swoje wilczątka odnajdywać, rozpoznawać i zjadać potrzebne im jagody. Okres ten przypada na koniec lipca, początek sierpnia. W tym czasie wilczątka mają po 3-4 miesiące. Mniej więcej w tym czasie zdecydowałem się to sprawdzić i zaobserwować reakcje moich wilczątek na zaproponowane przeze mnie jagody, a dokładnie czarne jagody. Nie było granic mojemu zdziwieniu i radości, kiedy wilczątka żarłocznie rzuciły się na jagody i dosłownie za parę sekund miski były puste. Od tego czasu często daję im jagody, borówki, a one jedzą z przyjemnością. Nawet wydaje mi się, że bardzo się cieszą z tego poczęstunku.
Do wieku 2-3 miesięcy, wilczątka nie wykazywały w żaden sposób zainteresowania swoimi imieniem, nie reagowały. Ale nie rezygnowałem i za każdym karmieniem, wolałem je po imieniu, stawiałem miski, a kiedy jedli, każdego nazywałem po imieniu i głaskałem.
I oto w wieku mniej więcej 3 – 3,5 miesiąca wilczątka zaczęły rozumieć i reagować na swoje imiona.
Charakter wilczątek w miarę ich wzrostu także ulegał zmianie. Stały się towarzyskie, ciekawe, wszędzie wchodziły i stale sprawdzały „na ząb” nieznane im przedmioty. Po jedzeniu prawie zawsze zaczynały zabawy w gonitwę, napadały jeden na drugiego z zasadzki, walczyły.
Na wybieg gdzie były zakwaterowane wstawiłem budy i wilki szybko je zaakceptowały jako mieszkanie. W trakcie deszczu wchodziły do budy, a kilkakrotnie udało mi się zaobserwować, że leżały tam także w trakcie upału.
Gdzieś około ich 4,5 miesiąca obserwowałem interesujące zachowania, sytuacje. W tym wieku zachodzi zazwyczaj wymiana zębów z mlecznych na stałe i szczeniętom przydaje się gryzienie kości. Po tym jak wilczki zjadały posiłek, wybiegały się, pobawiły, przywoływałem je i każdemu daję kość (kręgowe, stawowe).
Wilczątka natychmiast rozbiegają się po kątach i zaczynają zajmować się każda swoją kością. Po jakimś czasie wchodziłem na wybieg i siadałem na drewnianą skrzynkę stojącą na środku. Przechodził pewien czas i wilczątka z swoimi kościami podchodziły do mnie, kładły się przy moich nogach i kontynuowały ogryzanie kości.
Nie wykonywałem ostrych, nagłych ruchów, chwaliłem je słownie, pochylałem w ich kierunku i zaczynałem powoli głaskać – najpierw po bokach, potem wyżej po plecach i kłębie, ruchami od kłębu do ogona.
Ajak zaczynała od razu warczeć, a potem już „ryczeć”, ale nadal leżała i gryzła swoją kość. Nie podejmowała prób ugryzienia mnie czy odejścia dalej. Trochę dotyku, gładzenia i ona cichutko milkła, dalej zajmowała się swoją kością, tylko od czasu do czasu spoglądając na mnie.
Reakcja jej siostry była o wiele spokojniejsza, gładziłem ją, a ona milcząco ogryzała swoją kość.
Kiedy wstaję i odchodzę, wilczątka po jakimś czasie też się rozchodzą po kątach wybiegu i tam dalej ogryzają kości. Ale jeśli znowu wejdę na teren wybiegu, usiądę na skrzynkę, po minucie czy dwóch znowu są przy mnie ze swoimi kościami. Jak takie zachowanie wyjaśnić, jak na razie nie wiem. Zachowywały się tak często, prawie zawsze i na pewno jest takiego zachowania wytłumaczenie, myślę, że z czasem to zrozumiemy.
Czas mijał, a moje zwierzęta szybko rosły, przybierały na wadzie i stopniowo zmieniały się w podrostki, „długonogie nastolatki”.
Widocznie zachowania i przyzwyczajenia przodków są wyjątkowo silne, bo wilczątka już w wieku 4,5 - 5 miesięcy zaczęły próbować wyć. Zazwyczaj odbywało się to wcześnie rano lub późno wieczorem. W ogóle wydaje się, że wycie u wilków jest jakby środkiem kontaktu, porozumiewania się między sobą. Wycie wilka jest różne, ma swoje odmiany w zależności od zaistniałej sytuacji. Nawet żyjąc w niewoli, w warunkach hodowli, moje zwierzęta, powiedzmy w ten sposób, z wielkim namaszczeniem i uwagą podchodzą do tych sygnałów, którymi obdarzyła je przyroda.
Młode wilczki zwykle zaczynają wycie od popiskiwania, skamlenia, potem „biadają” już na głos i przechodzą na wycie na wysokich nutach. W miarę upływu czasu, wzrostu i doroślenia wycie moich wilczków staje się coraz pewniejsze, bardziej długotrwałe, a każda z wilczyc ma swoje brzmienie głosu. W miarę możliwości postaram się to zarejestrować na video. Trzeba tu zaznaczyć, że wycie wilka i psa, różnią się od siebie zasadniczo. Ale niestety słowami nie da się tego wyjaśnić i opisać. Tego trzeba samemu posłuchać i porównać te dźwięki.
Znajomi mnie często pytają „Nie straszno ci, kiedy pod oknami, nocą rozlega się wilcze wycie?”
Odpowiadam: „Zupełnie nie”. Możliwe, że jest tak, ponieważ wychowałem je i są dla mnie bardzo bliskie.
Proces oswojenia wilka, nawet schwytanego jako dorosłe zwierzę, przy mądrym podejściu może przebiec pomyślnie. Nawet po niedługim czasie obcowania z zwierzęciem każdego dnia, karmienia, sprzątania wybiegu, mówienia do zwierzęcia spokojnym głosem, wilk przestaje się bać człowieka. Trwa to około trzech, czterech miesięcy.
Następny etap, to kiedy zwierze przestało się już bać człowieka, zaczyna być zaciekawione, a ta ciekawość z reguły towarzyszy agresywnym zachowaniom. Ten etap procesu oswajania wilka jest najbardziej niebezpieczny, trzeba być przygotowanym na wszystko, starać się rozumieć jego zachowania, mimikę, układ ciała, gesty.
Zanikanie u wilka tych agresywnych reakcji i zachowań, można uznać za koniec tego etapu procesu oswajania, a rozpoczęcie następnego. Wilk zaczyna aktywnie kontaktować się z człowiekiem, przejawia podporządkowanie w odniesieniu do człowieka, pozwala się głaskać, ubierać obrożę i tym podobne.
Na tym stadium proces oswajania można uznać za zakończony. Oczywiście jasnym jest, że proces oswajania wilka nie należy mylić z procesami wychowania czy tresury.
Proces oswojenia małych wilczątek, które we wczesnym wieku trafiły do człowieka przebiega oczywiście o wiele szybciej i praktycznie bezboleśnie. Tu można od razu „upolować trzy zające”; oswojenie, wychowanie, obcowanie ze zwierzęciem na co dzień. Tak to się stało w naszym przypadku.
Wszystkie te wymienione powyżej pojęcia są blisko ze sobą związane. Codzienne obcowanie, obserwacja dają bardzo dużo pożytecznych informacji i początkowo właśnie proces wychowania buduje się właśnie na codziennym kontakcie i przebywaniu z zwierzęciem.
Wilczątka na przykład mocno machają ogonami w różne strony i świadczy to o ich przyjaznym nastawieniu. W ogóle wilk, jak każda żywa istota dokładnie rozumie dobre i czułe podejście ze strony człowieka. Ale także i odwrotnie, przechodzi w nieufność i obronę, kiedy czuje, że człowiek trzyma „kamień za pazuchą”.
O bystrości, sprycie, wysokim intelekcie wilka może świadczyć choćby fakt, że w ciągu tysiącleci umiał się on skutecznie przeciwstawiać licznym działaniom człowieka mającym na celu okrutne wyniszczenie tego gatunku. W trakcie przeprowadzanych przez naukowców – biologów eksperymentów mających na celu porównanie zdolności umysłowych, wilk pozostawił daleko w tyle innych przedstawicieli rodziny psowatych i był poważną konkurencją dla brunatnego niedźwiedzia.
Moje wilczątka w wieku 4 – 5 miesięcy, bez wysiłku wykonywały elementarne komendy z kursu posłuszeństwa jak: siedzieć, leżeć, do mnie, równaj, zęby. Z zainteresowaniem biegły za aportem, żeby się potem ze mną bawić w przeciąganie.
Wilczki lubią rozpędzać się, skakać mi bezpośrednio na klatkę piersiową, odpychają się, odbiegają i od nowa skaczą, zapraszają mnie tym samym do zabawy.
Ich ukochana zabawa, to kiedy ja od nich uciekam, one doganiają i w skoku napadają, usiłując mnie zatrzymać i utrzymać w bezruchu. Daje im ręce do złapania, jedna chwyta za jedną, druga za drugą, próbują mnie wtedy obrócić i zbić z nóg. Zdarza się, że jedna podchodzi do mnie od przodu, a druga atakuje wtedy od tyłu. Chwytają zazwyczaj za dłonie, łokcie, przedramiona. Czasami próbują z wyskoku schwycić mnie za barki czy plecy. Generalnie umiejętność skoków i wyskoków młodych wilczątek jest zadziwiająca. Mogą z miejsca się wybić, wyskoczyć bardzo wysoko, a jednocześnie bardzo płynnie i miękko lądować po wyskoku.
Wydaje się, że podczas takich zabaw budzą się w nich myśliwskie instynkty, a uciekający obiekt wzbudza duże zainteresowanie i pobudzenie. Ale jednocześnie wilczątka doskonale i w pełni rozumieją, że tylko zabawa i kontrolują swoje zachowania. Bywa na przykład czasami, że jedną z nich łapię dokładnie w trakcie skoku, upuszczam na ziemię i przytrzymuję w takim położeniu.
To ich wcale nie peszy i niw wybija za zabawowego, zalotnego nastroju, wręcz odwrotnie, podniósłszy się z nowym zapałem atakują w zabawie.
Jeszcze jeden ważny szczegół: podczas zabawy wilczątka nigdy nie kąsają boleśnie przeciwnika. Chociaż rozmiary ich zębów, zwłaszcza kłów prześcigają znacznie rozmiary zębów ich rówieśników Azjatów - wilkodławów. Jeden nieostrożny ich ruch mógłby się zakończyć poważną raną.
Po mojej komendzie, wilki od razu zaprzestają zabawy, ataków, podgryzania. To jest kolejnym dowodem jak wilki różnicują swoje zachowania i potrafią zademonstrować swoje podporządkowanie przywódcy stada, w tym wypadku mnie. Mówię tu o podporządkowaniu sprawiedliwym, w przyrodzie przywódca stada karze tylko za coś, za konkretne przewinienie. A bójek bez przyczyn, czy agresywnego zachowania w stosunku do małych wilczątek w stadzie się nie toleruje.
Do momentu pojawienia się małych wilczątek, w hodowli miałem szczenięta owczarków środkowoazjatyckich, dwa samce-psy, jedną sukę (wszystkie z jednego miotu). Były one w zbliżonym wieku do wilczątek i po zakończeniu weterynaryjnych procedur umieściłem je wszystkie pięć razem.
Moim celem było zaobserwowanie współzależności pomiędzy wilkami i Azjatami, fizyczny i umysłowy ich rozwój, różnice w zachowaniu psów i zwierząt. Wilczątka i małe Azjaty swobodnie się bawiły, przebywały ze sobą. Ustaliłem także takie same zasady karmienia dla wszystkich.
Od samego początku ich przebywania razem suka-Azjatka zajęła literującą pozycję w tym ich „międzynarodowym” stadzie. Ze strony wilczątek nie pojawiała się żadna agresja w stosunku do Azjatów. Czasami tylko po typowo szczenięcych starciach między nimi, głównie wilczątka próbowały załagodzić sytuację, skamląc, łasząc się, kładąc się na plecy, podstawiając brzuszki, a tym samym demonstrując swoją pokorę. Do prawdziwych bójek nie dochodziło.
A samce Azjaty to w ogóle miały bardzo przyjazne nastawienie. Miały tylko jeden cel-zabawę: pociągać i poszarpać za wilcze ogony.
Co do ich fizycznego rozwoju to trzeba powiedzieć, że do wieku 6-7 miesięcy wilki wyprzedzały w wzroście, wielkości Azjaty, ale wagowo im ustępowały.
Jest to związane z ich eksterierem. Średnia waga dorosłego, doświadczonego wilka-samca osiąga około 50 kilogramów. Nieliczne egzemplarze dochodzą do 80 kilogramów. Samice są mniejsze, drobniejsze o około 10-15%. Mówimy tu oczywiście o wadze wilka w naturalnych warunkach.
Z taką wagą wilk jest zdolny biec na krótkie dystanse, rozwijając szybkość do 60 kilometrów na godzinę; przebiec rysią, głodnym, w poszukiwaniu zdobyczy wiele kilometrów, w razie potrzeby wyskoczyć do wysokości 3,5 metra i wreszcie umknąć prześladowcom będąc samemu poważnie rannym.
Budowę szkieletu ocenia się zazwyczaj przez obwód łapy – wilki nie ustępują największym przedstawicielom psiego świata. Ich klatka piersiowa, przy oglądaniu z przodu nie jest taka szeroka jak u niektórych ras psów (np. Azjaty, owczarki kaukaskie, rotwailery), jest natomiast w miarę głęboka, dosięga do poziomu łokcia. Nie ma takiego wygięcia żeber jaku psów , dlatego wydaje się wypłaszczona.
Wilki sierść posiadają twardą, z bardzo gęstym podszerstkiem. Kilkakrotnie widziałem, jak moje wilki spały na śniegu, wyciągnąwszy się na boku, tak jak śpią psy latem w cieniu. A temperatura osiągała wtedy minus 28-30 C. Nigdy nie widziałem, żeby wilki marzły, podkurczały łapy jak to robią psy.
Po pięciu z połowa miesiącach wilczątka całkowicie zmieniły żeby, miały idealny nożycowy zgryz, a żeby porażały swoją bielą. U wilkodławów w tym wieku proces wymiany zębów ciągle trwał.
Dodatkowo chciałbym zwrócić uwagę na budowę szczęk, zmieniło to moje wcześniejsze zapatrywania. Wśród treserów psów, zwłaszcza wśród tych, którzy zajmują się szkoleniem psów do ochrony, pies z wąskimi szczękami (zwłaszcza dolną szczęką) uważana jest za niezdolnego do głębokiego, mocnego chwytu. Natomiast psy z szerokimi, krótkim szczękami, uważa się za te, którym łatwiej wykonać silny chwyt na przykład na treningowym rękawie.
Oczywiście mówimy tu o konkretnych rasach psów przeznaczonych do szkoleń obronnych.
Sam będąc treserem, a często i pozorantem w trakcie szkolenia, jako takie wyobrażenie o sile takich chwytów mam. Natomiast obserwacja moich wilczątek spowodowała, że zmieniłem zdanie, opinia przytoczona wcześniej wydaje się mi być nieprawdziwa.
Pewnego dnia zdecydowałem się nakarmić wilczątka rybą. Kupiłem wielką morską rybę, pokroiłem na kawałki, oddzieliłem kości i zostawiłem do odmrożenia. Żeby się nie ubrudzić wszystkie te czynności wykonywałem w rękawicach z tkaniny. W czasie gdy ryba tajała, zdecydowałem się iść do wilczątek.
Wilczątka były w wieku około 3,5 miesiąca. Zwęszyły szybko zapach ryby, zaczęły biegać wokół, podskakiwać, próbować chwycić za rękawiczki. Byłem odwrócony do Kiczi, kiedy Ajka wyskoczyła, chwyciła za palec rękawiczki. Na szczęście rękawiczki były bardzo dużego rozmiaru, tak, że jej zęby zacisnęły się tylko na tkaninie, a ja zdążyłem zacisnąć palce w pięść, a wolną ręką chwycić ją za górną szczękę.
W odpowiedzi Ajka momentalnie schwyciła głębiej i prawie cała rękawiczka znalazła się w jej paszczy. Prawą ręką trzymałem za wystający brzeg rękawiczki, a lewą za górną szczękę i próbowałem rozewrzeć zaciśnięte szczęki wilczycy.
Wszystko to przebiegało na ziemi a wilczątko cofało się wydając zwierzęcy ryk. Na namowy oddania rękawiczki reagowała tylko większym iskrzeniem się oczu, a ryk stawał się coraz głośniejszy. Moje naiwne próby rozwarcia szczęk okazały się zupełnie bezużyteczne.
Obiema rękami chwyciłem za brzeg rękawiczki i zacząłem powoli ciągnąć i podnosić ją do góry. Ajka zacisnęła szczęki i przeciwstawiając się mi, ciągnęła w dół. Pomyślałem, że jeżeli zdołam ją oderwać od ziemi, „pogubi się” i puści rękawiczkę. Ale tak się nie stało.
Ogólnie skończyło się na tym, że oderwałem ją od ziemi, podniosłem na poziom twarzy, a ona ani myślała puszczać. Jeszcze mocniej ściskała szczęki, rozstawiła łapy na boki, próbowała balansować ogonem, krzywo na mnie patrzała i ryczała przez zaciśnięte zęby. Potrzymawszy ją w powietrzu parę sekund, zmuszony byłem opuścić ją na ziemię. A ona zadowolona, że wywalczyła „co jej”, odbiegła ode mnie.
Pownosiwszy rękawiczkę w paszczy przez jakiś czas, przekonała się, że rzecz jest niejadalna, Ajka rzuciła ją w kącie wybiegu i odeszła do swoich spraw.
Dlaczego tę historię w szczegółach przedstawiłem czytelnikowi? Po pierwsze dlatego, że żadne szczenię psa użytkowego/pracującego, w takim wieku, nie jest zdolne do tak potężnego chwytu zębami i pokazania takiego uporu w charakterze. A wyobraźcie sobie, jaki może być chwyt dorosłego, doświadczonego wilka. Strach nawet myśleć. Oczywiście tu możemy się sprzeczać, czy powinno się porównywać dzikie zwierzę i domowego psa.
Po drugie: wilki mają konstrukcję czaszki taką, że morda wydaje się być zaostrzona, wyciągnięta. Nie ma też wypełnienia pod oczami. Dolna szczęka nie jest szeroka. Wszystko co właśnie wymieniłem uważa się za niedociągnięcia w przypadku psa użytkowego/pracującego przy ochronie.
A te wszystkie „niedociągnięcia”, które wymyślił człowiek w odniesieniu do swoich czworonożnych przyjaciół, powinny z teoretycznego punktu widzenia mieć też zastosowanie do wilków (pies i wilk – jako bliscy krewni). Powinny w jakiś sposób odbijać się na fizycznych, czy „użytkowych” właściwościach wilka.
A praktyka pokazuje, że jest zupełnie odwrotnie. Małe wilczątko demonstruje cudowny, silny chwyt i niesamowity upór charakteru w tak wczesnym wieku; nie mówiąc już o dorosłym zwierzęciu, nawet wychowanym w niewoli. Stąd wnioski, że pies ma słaby chwyt, ponieważ na wąską dolną szczękę, nie ma solidnych podstaw.
Według mojej opinii powinny tu pojawić się inne wytłumaczenia. Na przykład brak agresji, ducha walki, właśnie naturalnej odwagi i siły charakteru. Pies to jednak w pierwszej kolejności drapieżnik, któremu przyroda jest bardziej bliska niż człowiek. Zgodzicie się chyba, że pies odważny, silny charakterem, agresywny atakuje twardo, dynamicznie, z dobrym tempem.
W swojej pracy tresera spotykałem różne psy. Niektóre psy miały wyrobione odruchy warunkowe, odruchy posłuszeństwa, ale atak na człowieka był dla nich poza psychologiczną barierą, nie potrafiły tej granicy przekroczyć, inne natomiast zupełnie odwrotnie.
Zazwyczaj psy silnie psychicznie, odważne, dodatkowo odpowiednio socjalizowane, zdrowe, z silnym systemem nerwowym, nie miały problemów z przystosowaniem się do służby w ochronie. Szybko rozumiały co się od nich wymaga i aktywnie włączały się w wykonywanie obowiązków, w pracę. Ale mówimy tu o psach z takim wrodzonym potencjałem, psach które będą w stanie wytrzymać obciążenie i tempo tresury, a później wykonywanie obowiązków w swojej pracy.
Ostatnio w telewizji widziałem film o rasach powstających ze skrzyżowania wilka z psem. W rejonie permskim skrzyżowano wilczycę z owczarkiem niemieckim. Już w trzecim pokoleniu uzyskano z tej kombinacji osobniki doskonałe, jeżeli chodzi o wartości użytkowe. Entuzjaści nazwali je wilko-psami.
W swojej wypowiedzi współpracownik tego centrum hodowlanego podkreślał wyjątkowe zalety tych wilko-psów: bardzo dobre zdrowie, idealny i czuły węch, potężny i mocny chwyt szczęki, szybka regeneracji sił fizycznych po obciążeniach, bardzo dobry temperament podczas pracy.
Wszystkie te ważne, użyteczne cechy pojawiły się w wyniku krzyżowania dzikiego zwierzęcia i domowego psa. Myślę jednak, że żadnymi sztucznymi metodami, w tak krótkim czasie człowiek nie może zaszczepić tych cennych cech ani jednej użytkowej rasie psów. Na stworzenie każdej rasy psów, z jej zaletami użytkowymi człowiek poświęcił stulecia.
Na świecenia dzień dzisiejszy istnieją rasy odznaczające się właśnie takimi, pożądanymi u psa użytkowego cechami (jak u wspominanej kombinacji wilka i owczarka). W standardzie tych psów jest niezależność charakteru, opanowania i zrównoważona psychika, wysoce rozwinięte poczucie terytorialności, rozwinięte zdolności umysłowe i fizyczna wytrzymałość.
W naszych czasach takimi cechami charakteryzuje się zdobywający popularność na całym świecie owczarek środkowoazjatycki. Nowoczesna kynologia podaje jako przybliżony wiek tego unikalnego psa – czterdzieści wieków, a ile lat liczy w rzeczywistości jego historia nie wie nikt.
Za kraj pochodzenia, powstawania tych psów przyjmuje się terytoria byłego Związku Radzieckiego, a obecnie leżące blisko za granicą tereny – Azję Centralną (Środkową) i przylegające do niej rejony.
Praktycznie wszystkie narody zaludniające ten teren zajmowały się hodowlą bydła, a podstawowym rodzajem bydła domowego była owca. Zgodnie z miejscowymi warunkami i praktyką stosowano koczowniczy wypas owiec, stada przemieszczały się z jednego pastwiska na drugie. Pastwiska rozciągały się dziesiątki kilometrów od miejscowości, a pomiędzy pastwiskami także były niemałe odległości. Podczas przemieszczania się stad, ulegały one częstym napadom drapieżników. Głównym drapieżnikiem, od którego należało uchronić owce był wilk. Pojedynczemu czabanowi ochronić i uratować bardzo liczne stada owiec było trudno, tu z pomocą przychodziły Azjaty – wilkodławy.
Na dzień dzisiejszy istnieją dwie rasy psów, które zdolne są przeciwstawić się wilkowi. To owczarek środkowoazjatycki i wschodnio-syberyjska łajka. Łączy ich jedna podstawowa, wspólna cecha, którą obdarowała je przyroda – to męstwo.
Inne, także pasterskie rasy, na przykład szkockie collie, australijskie kiełpi, kuli, pumi, border-collie także pracują przy stadach i trzeba dodać, że z wielkim sukcesem. Ale im po prostu nie starcza męstwa i odwagi, wycofują się zdając się na instynkt samozachowawczy w lęku przed dzikim zwierzęciem.
Owczarki środkowoazjatyckie, mające mocną psychikę, męstwo, odwagę i siłę fizyczną, zdolne są dać odpór wilkowi, a w pewnych przypadkach wyjść nawet zwycięsko z walk z wilkami.
Oczywiście mówimy tu o stepowych wilkach zamieszkujących tereny Azji Średniej. Wilki te wyraźnie ustępują swoimi rozmiarami współbratem z Rosji środkowej i terenów Syberii.
A jeśli chodzi o wschodniosyberyjską łajkę, badania uczonych wykazały, że łajka jako chyba jedyna jest w stanie pojąć „ język”, zachowania dzikiego zwierzęcia, odgadnąć jego taktykę, zamiar ataku, a tym samym uprzedzić o tym, ochronić swojego właściciela.
Mówiąc generalnie, psy pierwotne wyróżniają się odwagą i cecha niezbędną i najważniejszą w wykonywaniu ich pracy – w chęci/zamiłowaniu do niej.
Obserwując moje wilki zauważyłem, że nie zdolne są one do tej dyscypliny, której przyzwyczailiśmy się oczekiwać od domowych psów. Wilki zawsze zachowują swoją niezależność w zachowaniach.
W kwietniu tego roku do nas, do Irkucka przyjechał z występami cyrk, w którego programie były występy wilków. Nadzwyczaj rzadko można zobaczyć wilki w charakterze czworonożnych artystów. Jest to prawdopodobnie związane z charakteryzującą wilki naturalną ostrożnością.
Udało mi się porozmawiać z treserką- właścicielką wilków i zadać jej parę pytań. Występują z nią stepowe wilki, a jej pierwsza wilczyca ma obecnie 8 lat i do dziś z dużymi sukcesami występuje z nią w cyrkowym programie.
Jekaterina (Katarzyna), tak nazywają treserkę opowiadała, że do cyrku nadają się wilczątka, które trafiły w ręce człowieka w wieku 10-15 dni. Takie maluśkie wilczątka są karmione pipetą i przy spełnieniu tego warunku można liczyć na sukcesy w przyszłej tresurze i jej pozytywny rezultat. Całą tresurę buduje się na zabawie, smakołyku, na spokojnym, czułym i dobrym stosunku do zwierzęcia. Jekaterina zaznaczyła także, że z samcami jest bardzo trudno pracować, gdyż po osiągnięciu dojrzałości płciowej starają się dominować otoczenie, co oczywiście powoduje utrudnienia w tresurze. Wiadomo, że w każdym rodzaju tresury pojawiają się elementy przymusu, a to nie odpowiada charakterowi wolnego i dumnego drapieżnika.
Teraz chciałbym krótko opowiedzieć jak wilki zmieniają w pewnych przypadkach swoje zachowanie obserwując psy.
Wypuszczam wilczątka z wybiegu (rozmiary wybiegu to 15x15 metrów), aby pobiegały po całym terytorium i razem z nimi z woliery wypuszczam owczarka środkowoazjatyckiego – samca. Azjata jest w wieku 1,5 roku. Wilczątka mają po 10 miesięcy i generalnie dobrze znają podstawowe komendy z zakresu podstawowego kursu posłuszeństwa.
Po upływie jakiegoś czasu zaczynam przywoływać wilczątka komendą „do mnie”. Azjata i wilki biegają po całym terytorium, bawią się i w żaden sposób nie reagują na moją komendę.
Czyli po prostu – naprawdę wszyscy słyszymy, rozumiemy, nasz „gospodarzu”, ale to chyba nie do nas.
W reakcji na to przyzywam Azjatę jego imieniem, przywołuję go do siebie. Azjatę uczyłem podstawowych nawyków posłuszeństwa, rozkaz „do mnie” wielokrotnie przećwiczyliśmy, a poza tym Azjata jest na swoim terenie, więc wykonuje komendę na piąteczkę, przychodzi i siada przede mną. Zobaczywszy to moje wilczątka natychmiast wszystko rzucają i ze wszystkich sił pędzą w moim kierunku. Po kolei siadają przedemną, dostają przygotowany zawczasu smakołyk, cieszą się, machają ogonami, stają przednimi łapami na mojej klatce piersiowej, starają się polizać moją twarz. Czyli wszyscy zadowoleni z rezultatu, i ja i wilki.
Mam jeszcze w planach wychowanie wilka-samca. Jaskrawie widoczny dymorfizm płciowy przejawia się u dużych drapieżników nie tylko w budowie fizycznej, ale też w charakterze i zachowaniu. Żeby poznać, zrozumieć cechy zwierzęcia trzeba po prostu pracować z osobnikami obu płci.
Pojawiało się jeszcze jedno, bardzo często zadawane pytanie: Czy zamierzasz połączyć wilczyce właśnie z Azjatami-wilkodławami? Otrzymać w rezultacie tego uniwersalnego psa, który by łączył w sobie wszystkie cenne cechy dzikiego zwierzęcia (wytrzymałość, dobre zdrowie, wysoki intelekt itd.), z cechami i wieloma zaletami owczarka środkowoazjatyckiego?”.
Teoretycznie dopuszczam taką możliwość, ale wprowadzić ją w życie mi nie śpieszno. Trzeba przede wszystkim się zastanowić do jakich celów takie połączenie, krzyżówka mogłaby być potrzebna.
Po pierwsze: nie wszystkie szczenięta otrzymane z takiego połączenia mogłyby spełniać wymagania standardów kynologicznych, przede wszystkim ze względu na psychikę.
Po drugie: najbardziej ważnym wydaje się, aby takie szczenię dostało się do rąk profesjonalisty, entuzjasty, człowieka żywo zainteresowanego w hodowli i wychowaniu tego typu psa.
Na dzień dzisiejszy o wiele bardziej interesująca jest dla mnie możliwość obserwacji, zajmowania się moimi wilkami, że tak to określę, w ich nie zmienionej formie. Żyjące w mojej hodowli, obok siebie zarówno wilki jak i wilkodławy-Azjaty doskonale się rozumieją nawzajem, przejmują od siebie najlepsze zarówno wilcze jak i psie cechy.
Mam nadzieję, że to się w najbliższym czasie nie zmieni, wilki pozostaną wilkami, a wilkodławy psami, a jedyną wartością którą im naprawdę przyjdzie dzielić będzie człowiek – właściciel, gospodarz dla jednych i drugich.
Kończąc mój artykuł chciałbym życzyć wszystkim wielbicielom Azjatów sukcesów w waszej pracy, miłości, sympatii, umiejętności odczuwania i zrozumienia dla swoich wilkodławów, bez tego w nasza praca się nie uda.
Irkuck
Wschodnia Syberia
Autor artykułu
Leonid Nikiforow
Treser i właściciel hodowli owczarków środkowoazjatyckich „Biały Sułtan”
|
|