|
Owczarek środkowoazjatycki - Central Asian Ovtcharka CAO Grupa i inne rasy
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sylwia
Forumowy ekspert
Dołączył: 03 Gru 2005
Posty: 4047
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:00, 29 Mar 2008 Temat postu: "Syndrom jednego reproduktora" |
|
|
W związku z dyskusja na dziale Weterynaria ( http://www.ysolom.fora.pl/weterynaria,9/badania-szczeniat-w-kierunku-dysplazji,241-90.html#30875 )
wklejam
znalezione na forum leosiowym
( [link widoczny dla zalogowanych] )
"Rozważ hipotetyczny przypadek Old Blue, nadzwyczajnego psa rasy Malthound. Blue był idealny: wspaniale zbudowany, zdrowy i bystry. W dni powszednie, od świtu do zmierzchu aportował słodowe kulki. W weekendy błyszczał w słodowych próbach pracy i konkursach posłuszeństwa, jak również na wystawach psów, gdzie wystawiano go, jak zapewne zgadłeś, na kulki słodowe. Wszyscy mieli dobre powody, aby wykorzystywać Blue w swych programach hodowlanych, więc każdy nim krył. Potomstwo Blue szło jego śladami przez pokolenia, a on sam zakończył swój żywot w pełni wieku i pełni zaszczytów. Ale ludzie nie wiedzieli, że ten sam, tak znamienity Old Blue, posiadał kilka wadliwych genów. Geny te nie miały na niego wpływu, podobnie zresztą, jak i nie ujawniły się u większości szczeniąt po nim. Aby jeszcze bardziej skomplikować sytuację, niektóre z tych wadliwych genów były powiązane z ważnymi dla rasy cechami.
Ale pojawiło się kilka malthoundów z problemami. Przypadki sprawiały wrażenie odosobnionych, więc wywnioskowano, iż "to po prostu jedna z tych rzeczy". Paru właścicieli, do których w głównej mierze należały owe chore psy stwierdziło, że "to nic poważnego". Tak czy owak, życie toczyło się normalnym trybem.
Czas mijał. Przybywało coraz wiecej problematycznych psów. Ludzie milczeli na ten temat. Zawsze bowiem dzieje się tak, iż właściciele reproduktorów obwiniaja wszelkimi kłopotami suki, sami zbierając pochwały za zalety swych psów. Tymczasem woleli oni nie wywoływać wilka z lasu i siedzieli cicho. W sumie nikt nie zrobił nic, aby dotrzeć do sedna problemów. Przecież gdyby miały one jakieś znaczenie, każdy by o nich mówił, nieprawdaż?
Mijały lata. Old Blue dawno uległ rozkładowi w swym grobie. Teraz już wszystkie psy cierpiały na zdrowiu, od poważnych problemów jak zaćma, padaczka czy choroby tarczycy, po błahsze w postaci słabego układu odpornościowego, braku zdolności do macierzyństwa, krótkiej żywotności. "Jak od tego uciec?" - zastanawiali się hodowcy. Odpowiedzi nie było.
W ludziach zawrzała krew. "Odpowiedzialni za to powinni zostać ukarani!" Hodowcy, którzy czuli, że ich programy hodowlane mogły być zamieszane w konflikt, odseparowali się. Inni zdecydowali się zamknąć gęby na kłódkę. Parę odważnych istot przyznało, iż ich psy chorowały i zostały wycofane z hodowli.
RozG. wojna pomiędzy właścicielami, hodowcami, pracownikami rescue, obrzucającymi siebie nawzajem oskarżeniami. Każdy jednakże postępował tak samo, jak do tej pory. W przeciągu jednej czy dwóch kolejnych dekad, cała rasa zapadła się pod ciężarem uzbieranych śmieci genetycznych i przestała istnieć.
Ta mała opowiastka została przejaskrawiona, aczkolwiek w niezbyt dużym stopniu. Oto podobny, chociaż mniej drastyczny przykład z życia wzięty. Był sobie kiedyś ogier o imieniu Impressive ("Imponujący"). Imię pasowało jak ulał. Impressive został ojcem wielu żrebiąt, przekazując swoje pożądane cechy. Lecz gdy przystąpiono do krzyżowania ze sobą owego potomstwa, żrebięta zaczeły padać. Impressive okazał się być nosicielem letalnej, recesywnej i uwarunkowanej jednym genem cechy. Nikt o tym nie wiedział, dopóki nie pojawiły się robione na niego inbredy. Sytuację, w ktorej pojedynczy reproduktor ma tak drastyczny efekt genetyczny na rasie nazwano "syndromem Impressive" (lub też "imponującym syndromem" - przyp. GK).
Wiele gatunków i ras zwierząt domowych, w tym także i psów, przeżyło swój własny syndrom Impressive. Jednakże przypadki podobne do powyższego, to tylko widoczny czubek całej góry lodowej. Pojedynczy recesywny gen wychodzi na jaw w kilku pokoleniach. A co, jeżeli cecha jest uwarunkowana bardziej kompleksowo? Nie zamierzam sugerować, iż tak ulubione popularne reproduktory przedstawiaja złe perspektywy hodowlane. Wiele z ich nadzwyczajnych cech powinno znależc wykorzystanie, ale nawet najlepszy z nich nosi geny niepożądanych wad.
Nie chodzi o owe reproduktory, ale o to, jak ich używamy. Przez całe stulecie lub i dłużej, inbredy stanowiły normalną kolej rzeczy (w ramach artykułu słowo "inbred" zostało użyte w odniesieniu do wszystkich pokrewieństw w krzyżowaniu, w tym również do krzyżowania liniowego). Poprzez kojarzenie osobników spokrewnionych ze sobą, hodowca zwiększał prawdopodobieństwo uzyskania psów homozygotycznych w pożądanych cechach, które z kolei w większym stopniu mogły przekazywać owe cechy dalszym pokoleniom.
Kiedy samiec stanowi odzwierciedlenie wielu pozytywnych cech, a potem udowadnia, że jest w stanie je przekazać, może stać się popularnym reproduktorem. Jest używany za życia przez każdego niemal hodowcę, a dzięki mrożonemu nasieniu, kontynuuje krycia także po swojej śmierci.
Jeśli jego dzieci i wnuki są równie znamienite, hodowcy zaczynają kojarzyć potomstwo ze sobą. Gdy rezultaty okazują się dobre, krzyżowania w pokrewieństwie mogą ciągnąć się przez pokolenia. Czasem reproduktora używa się niezwykle często, jednak dekady póżniej hodowcy nie mają pojęcia o tym, jak blisko spokrewnione ze sobą są linie ich psów, bo ów reproduktor nie pojawia się już w rodowodach.
Tak właśnie było w przypadku owczarków australijskich. Większość "australijczyków" z linii wystawowych pochodzi od jednego lub obydwu braci miotowych Wildhagen's Dutchman of Flintridge i Fieldmaster of Flintridge. Psy te stanowiły wynik inbredu, były znakomite i dawały wysokiej jakości potomstwo. Im w dużym stopniu zawdzięczamy widoczne dzisiaj w ringu cechy i wyrównanie pogłowia rasy, które to wyrównanie nie istniało, nim przyszły na świat prawie 30 lat temu.
W liniach pracujących również pojawiły się znaczące reproduktory, jednakże cechy odpowiedzialne za osiągnięcia są tu dużo bardziej skomplikowane, zarówno w zakresie genetyki jak i ze względu na znaczący wpływ środowiska. A co za tym idzie - są również trudniejsze do poprawienia. Hodowcy psów pracujących stosując inbredy, kładą raczej nacisk na cechy charakteriologiczne i zdrowie ogólne niż rodowód czy detale wystawowe. Najlepsze reproduktory pracujące rzadko są tak wszechobecne, jak te z linii wystawowych.
Nie każdy popularny reproduktor ma wzięcie ze względu na swą zdolność produkowania dobrego potomstwa. Niektóre z psów wygrały znaczące wystawy, bądż znalazły się w rękach ludzi z drygiem do robienia tym kariery. Te mogą zniknąć z horyzontu, gdy przyjdzie czas na ocenę ich wkładu w przyszłość rasy. Jednakże, w ciągu kilku lat nim to nastąpi, wielu hodowców zdąży ich użyć i szkoda może już zostać wyrządzona.
Zgodnie ze swą genetyczną naturą, używanie nawet najlepszych popularnych reproduktorów ogranicza występowanie niektórych genów bazy genetycznej rasy, równocześnie zwiększając częstotliwość pojawiania się innych. A kiedy synowie i wnuki tych psów też mają wzięcie, trend jest kontynuowany, powodując dalsze zmniejszenie ilości lub nawet zanik pewnych genów, gdy inne stają się homozygotyczne w całej rasie. Niektóre z tych cech bedą pozytywne, ale nie wszystkie.
Właściciele zarówno Old Blue, malthounda z początkowej bajeczki, jak i jego bezpośredniego potomstwa nie mieli pojęcia o tym, co działo się w ich ogródkach. Byli uszczęśliwieni posiadaniem nadzwyczajnych reproduktorów, a jeszcze bardziej zachwyceni kryciem nimi tak wielu dobrych suk, jak to tylko możliwe.
Hodowla i promowanie rasy jest kosztownym przedsięwzięciem. Przeciętny człowiek zwykle zwija interes. Jednakże posiadanie popularnego reproduktora może zmienić takie podejście. Sytuacja wygląda rewelacyjnie dla każdego - koszty właściciela reproduktora maleją, a hodowcom tu i tam dostają się udziały w złotych genach posiadanego przez niego psa.
Nikt nie chce produkować chorych psów. Mały ułamek hodowców jest krótkowzroczny na tyle, aby zapłacić zdrowiem w zamian za posiadanie zwyciezców, choć nawet ci robią wszystko, żeby nie przykuło to niczyjej uwagi.
Potrzeba nam ponownego przemyślenia użytkowania reproduktorów. Żaden pies, nieważne jak wyjątkowy, nie powinien dominować z bazie genetycznej rasy. Jego właściciele zaś powinni rozsądnie ograniczyć częstotliwość kryć w przeciągu roku, całego życia, czy też, w przypadku zamrożenia nasienia - po jego śmierci. Powinni rownież brać pod uwagę nie tylko jakość krytych suk, ale także ich rodowody i sprawdzać, o ile wzrośnie poziom zinbredowania w przypadku danego kojarzenia.
Do hodowcy natomiast należy dokładne przemyślenie wyboru popularnego reproduktora dla swej suki. Jeśli nim kryjesz, kiedy inni robią to samo, dokąd się udasz po dolanie nowej krwi, gdy przyjdzie na nią czas?
Reasumując: nastawienie wobec schorzenia dziedzicznego musi ulec zmianie. Problem musi przestać być małą, brudną tajemnicą każdego, czy też cegłą, którą się rzuca w mających odwagę przyznać, że pojawił się u nich. Musi stać się tematem otwartej, rozsądnej dyskusji, dzięki której zarówno właściciel reproduktora, jak i suki, będzie w stanie podejmować rzeczowe decyzje hodowlane. Tak długo, jak hodowcy będą rozważać swe własne cele i przemyśliwać reakcje wobec chorób genetycznych, sytuacja zmieni się jedynie na gorsze.
(The Price of Popularity: Popular Sires and Population Genetics)
C.A. Sharp
(opublikowany w 1998 roku w "Double Helix Network News", tłumaczony przez G.Kryszkiewicz)"
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
maria
Forumowy ekspert
Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 1466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Sob 17:17, 29 Mar 2008 Temat postu: Re: "Syndrom jednego reproduktora" |
|
|
Sylwia napisał: | Problem musi przestać być małą, brudną tajemnicą każdego, czy też cegłą, którą się rzuca w mających odwagę przyznać, że pojawił się u nich. Musi stać się tematem otwartej, rozsądnej dyskusji, dzięki której zarówno właściciel reproduktora, jak i suki, będzie w stanie podejmować rzeczowe decyzje hodowlane. Tak długo, jak hodowcy będą rozważać swe własne cele i przemyśliwać reakcje wobec chorób genetycznych, sytuacja zmieni się jedynie na gorsze.
|
Sylwia Nie dosc, ze madry i potrzebny tekst wyszperalas, to jeszcze czytasz mi w myslach
Chcialam wlasnie bardzo prosic droga pania admin o przeniesienie czesci postow, dotyczacych rozwazan nad zdrowiem w hodowli, do nowego watku tutaj, a zostawienie tam samych dotyczacych badan szczeniat.
Ostatnio zmieniony przez maria dnia Sob 17:18, 29 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sylwia
Forumowy ekspert
Dołączył: 03 Gru 2005
Posty: 4047
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:08, 29 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Maria, nie da się dołanczać (admin może zrobić tylko nowy temat), może skopiuj przez cytowanie jak możesz, ja teraz wychodzę z domu, nie mam czasu
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
maria
Forumowy ekspert
Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 1466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Sob 18:59, 29 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
OK, to przenosze fragment z http://www.ysolom.fora.pl/weterynaria,9/badania-szczeniat-w-kierunku-dysplazji,241-75.html
TURGAJ napisał: | Bardzo jestem ciekawy, czy po takiej udanej operacji, obojętnie pies czy suka- czy mają robione papiery i czy są rozmnażane, a jeśli tak to co z jch potomstwem. Znam dawniejszy przypadek, pies przeszedł szereg operacji {stawy biodrowe, oczy} i był reproduktorem. |
maria napisał: | TURGAJ napisał: | Bardzo jestem ciekawy, czy po takiej udanej operacji, obojętnie pies czy suka- czy mają robione papiery i czy są rozmnażane, a jeśli tak to co z jch potomstwem. Znam dawniejszy przypadek, pies przeszedł szereg operacji {stawy biodrowe, oczy} i był reproduktorem. |
Turgaj, ale o co pytasz? |
mysza napisał: | Ja tu mówie o skrajnych przypadkach dysplazji a kazda operacja jest ostatecznoscia aby życie psa spełniało sie bez bólu i w konforcie ruchu a nie żeby kalekę rozmnazać ( nie ma znaczenia czy pies czy suka) Kiedyś miałam suke ON piekna była bestia ale dysplastyczne biodra -leczyła ją dr Rosinska śp! Wyleczyła lub zaleczyła ale suka dożyła 12 lat w dobrym zdrowiu . Nigdy nawet przez myśl mi nie przemknęło aby miała szczeniaki . |
TURGAJ napisał: | maria napisał: | TURGAJ napisał: | Bardzo jestem ciekawy, czy po takiej udanej operacji, obojętnie pies czy suka- czy mają robione papiery i czy są rozmnażane, a jeśli tak to co z jch potomstwem. Znam dawniejszy przypadek, pies przeszedł szereg operacji {stawy biodrowe, oczy} i był reproduktorem. |
Turgaj, ale o co pytasz? | Mario, chodziło mi o to; czy jeśli takiemu młodemu szczeniakowi zrobi się operacie-zabieg i jeśli to się uda zrobic dobrze, to czy w pużniejszym czasie to na rendgenie wykaże{czy będzie ślad po tym zabiegu}, bo jeśli nie będzie śladu to ja nie wierze że każdy hodowca{właściciel} będzie rzetelny i nie będzie rozmnażał tego psa. Pies, którego wspomniałem{wtedy jeszcze nie były wymagane prześwietlenia na dysplazie} miał straszny problem z chodzeniem, dr. Janicki zrobił mu pare operacji i postawił go na nogi{praktycznie było niezauważalne że miał wcześniej problemy z nogami}, oprócz tego miał problemy z oczami, a został reproduktorem{faktycznie był bardzo ładnym psem}. Jeden z jego synów jest czynnym reproduktorem obecnie, czy to jest w porządku, czy w potomstwie nie pojawią się te choroby ? O jednym z wnuczków{tego operowanego} wiem że miał problemy z nogami, podobno jest już dobrze. Nie podam nazwy tego operowanego psa, bo poprostu nie chce komuś dokuczac, ale napewno paru starszych hodowców{chodzi mi o tych którzy już długo hodują azjaty} zna ten przypadek a jest cisza. Dlatego mojm zdaniem, psa powinno się zostawic naturze, a nie go udoskonalec poprzez jakieś operacie w bardzo młodym wieku. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
maria
Forumowy ekspert
Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 1466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Sob 19:00, 29 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
basia napisał: | TURGAJ napisał: | Mario, chodziło mi o to; czy jeśli takiemu młodemu szczeniakowi zrobi się operacie-zabieg i jeśli to się uda zrobic dobrze, to czy w pużniejszym czasie to na rendgenie wykaże{czy będzie ślad po tym zabiegu}, bo jeśli nie będzie śladu to ja nie wierze że każdy hodowca{właściciel} będzie rzetelny i nie będzie rozmnażał tego psa. Pies, którego wspomniałem{wtedy jeszcze nie były wymagane prześwietlenia na dysplazie} miał straszny problem z chodzeniem, dr. Janicki zrobił mu pare operacji i postawił go na nogi{praktycznie było niezauważalne że miał wcześniej problemy z nogami}, oprócz tego miał problemy z oczami, a został reproduktorem{faktycznie był bardzo ładnym psem}. Jeden z jego synów jest czynnym reproduktorem obecnie, czy to jest w porządku, czy w potomstwie nie pojawią się te choroby ? O jednym z wnuczków{tego operowanego} wiem że miał problemy z nogami, podobno jest już dobrze. Nie podam nazwy tego operowanego psa, bo poprostu nie chce komuś dokuczac, ale napewno paru starszych hodowców{chodzi mi o tych którzy już długo hodują azjaty} zna ten przypadek a jest cisza. Dlatego mojm zdaniem, psa powinno się zostawic naturze, a nie go udoskonalec poprzez jakieś operacie w bardzo młodym wieku. |
Turgay, takie operacje nie mają za zadanie "udoskonalenia"psa, one mają mu umożliwić życie bez bólu. Biorąc psa stajemy się za niego odpowiedzialni, a odpowiedzialność to nie tylko karmienie, wyprowadzanie na spacer. Właściciel psa powinien cechować się empatią, by móc zrozumieć cierpienie swojego podopiecznego. Pies to przede wszystkim przyjaciel, to członek rodziny i należy mu się opieka lekarska. Dopiero w drugiej kolejności to zwierze hodowlane i nie dlatego by przynosiło korzyści materialne powinno być leczone.
Co do wykorzystywania jako reproduktorów czy suki hodowlane zwierzat po zabiegach operacyjnych tego typu, o których piszesz, to jak najbardziej nie jest to etyczne i absolutnie nie powinno być praktykowane, bo wady będą przekazywane potomstwu. Ale to kwestia etyki hodowcy i jego uczciwości. |
TURGAJ napisał: | Basiu, czabani nie chodzili z psem do lekarza, poprostu pies był zabity jeśli nie nadawał się do życia. Może ja jestem starej daty, ale nie jestem zwolennikiem, leczenia bardzo poważnych chorób. Wcześniej pisałem że jeżdziłem ze szczeniakiem po lekarzach nie po to by psa wyleczyc z bardzo poważnej choroby, tylko po to żeby dowiedziec się jaka to choroba i jaka przyczyna tej choroby. Faktycznie łezka w oku mi się zakręciła jak usypiałem 5 szczeniąt, ale ta piątka która została to bez przerwy jeżdżą z nimi po lekarzach, to myślisz że pies jest radosny jak go cały czas coś boli. |
basia napisał: | Oczywiście, że radosne nie będą psy cierpiące........ale zawsze trzeba spróbować im pomóc......czasami ta pomoc się nie udaje i wtedy nie pozostaje nic innego...............
Ale nie można pozostawić ich w cierpieniu nic nie robiąc.
Piszesz, że czabani psów nie leczyli, ale czy wszystko co "czabańskie" jest dobre?
Zacytuję p. Waldka, który kiedyś przytoczył pewien tekst( mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe, że posługuję się jego słowami), a mi on utkwił w pamięci jako idealny przykład różnicy w podejściu do zwierząt w Europie i Azji
"Czytalem tez wypowiedz rosyjskiego naukowca opisujacego takie zdazenie-,,na trzech lapach,daleko za otara idzie szczeniak.Na pytanie dlaczego czaban mu nie pomoze,pada odpowiedz-Allach mu pomoze.Rosjanie poczekali ,obejrzeli szczeniaka.Wyciagneli kolec,przemyli i szczeniak zdrow,,Inne podejscie do psa jest w Azji inne w Europie."
Całość rozmowy tutaj http://www.ysolom.fora.pl/cao-tematy-ogolne,15/aborygen,132-135.html?sid=b5aa263d095d63124609ec48d678eefa#6864
Kzzysztof, ja nie jestem zwolenniczką operowania w pierwszej kolejności jako jedynego środka leczenia, pisałam już o tym, ale jeżeli nie ma innego wyjścia, to trzeba. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
maria
Forumowy ekspert
Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 1466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Sob 19:03, 29 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
maria napisał: | Basia, podziwiam Twoja cierpliwosc
TURGAJ napisał: |
Mario, chodziło mi o to; czy jeśli takiemu młodemu szczeniakowi zrobi się operacie-zabieg i jeśli to się uda zrobic dobrze, to czy w pużniejszym czasie to na rendgenie wykaże{czy będzie ślad po tym zabiegu}, bo jeśli nie będzie śladu to ja nie wierze że każdy hodowca{właściciel} będzie rzetelny i nie będzie rozmnażał tego psa. Pies, którego wspomniałem{wtedy jeszcze nie były wymagane prześwietlenia na dysplazie} miał straszny problem z chodzeniem, dr. Janicki zrobił mu pare operacji i postawił go na nogi{praktycznie było niezauważalne że miał wcześniej problemy z nogami}, oprócz tego miał problemy z oczami, a został reproduktorem{faktycznie był bardzo ładnym psem}. Jeden z jego synów jest czynnym reproduktorem obecnie, czy to jest w porządku, czy w potomstwie nie pojawią się te choroby ? O jednym z wnuczków{tego operowanego} wiem że miał problemy z nogami, podobno jest już dobrze. Nie podam nazwy tego operowanego psa, bo poprostu nie chce komuś dokuczac, ale napewno paru starszych hodowców{chodzi mi o tych którzy już długo hodują azjaty} zna ten przypadek a jest cisza. Dlatego mojm zdaniem, psa powinno się zostawic naturze, a nie go udoskonalec poprzez jakieś operacie w bardzo młodym wieku. |
No prosze, a myslalam, ze pytasz czy tego nie da sie jakos zalatwic skoro w starszym wieku takie rozmnazanie teoretycznie wyklucza obowiazek rtg, a o tym problemie w kontekscie badan wczesnoszczeniecych pisalam juz i w tym i w innych watkach;
maria napisał: | Sylwia napisał: |
to temat poboczny, ale skoro
maria napisał: | nie dosc duzo psow jest badanych, wpisy do rodowodow mozna sobie `zalatwic` |
taki szczeniak, z za młodu zdiagnozowanymi zmianami dysplastycznymi czy jak się to zwie i po zabiegu z tym związanym - potem mu na zdjęciu wychodza stawy HD A, czy też B-C? wszystko jedno ale hodowlany - i czy taki wpis do rodowodu to ... oszustwo? .................... |
http://www.ysolom.fora.pl/weterynaria,9/badania-szczeniat-w-kierunku-dysplazji,241.html
maria napisał: | Przeciez to i tak zawsze odbije sie czkawka na hodowcy. Efekty bedzie widac szybko.
Tutaj pojawia sie problem sprzedawania psow zoperowanych w wieku szczeniecym - jako zdrowe. Niestety to sie zdarza, takze u nas. Po wziernikowaniu nie zostaja widoczne blizny, pies rosnie jako zdrowy. Mozna jednak niedopuscic do tego, zostawiajac slad (szerzej bylo o tym na psiarni). |
maria napisał: | Ja nie znam tez takiej, ktorej by sie pogorszylo bo nie rodzila
Nie oszukujmy sie - operacje w wieku szczeniecym to bardzo wygodny orez w rekach nieuczciwych hodowcow niestety. Ja uwazam, ze trzeba o tym pisac ze wzgledu na mozliwosc oszczedzenia cierpien i psom i wlascicielom, a od ograniczenia mozliwosci matactw powinny byc stosowne przepisy. Powinny - bo jak to u nas zwykle bywa - pewnie nie bedzie. Tak czy inaczej wieksza swiadomosc nabywcow powinna wplywac korzystnie na uczciwosc sprzedawcow - mam taka nadzieje przynajmniej.
A `slady` operacji powinny byc zostawiane i koniec. |
Jasne, ze taki wpis do rodowodu to oszustwo. Szczeniak zoperowany powinien byc sprzedawany jako niehodowlany i koniec. W przeciwnym razie jest to takie samo oszustwo, jak ukrywanie jakiejkolwiek choroby dziedzicznej, o ktorej sie wie. Perfidne
No ja sie zgadzam calkiem co do tego, ze wybor musi nalezec do wlasciciela i dlatego staram sie i staram wytlumaczyc tak zeby bylo jasne. A co do hodowcow, to nie zaszkodzi podniesc standardow hodowlii, naprawde Szczegolnie, ze przy niewielkiej populacji choroby dziedzicza sie lawinowo. |
Stad moja wielka prosba, zeby sprawdzic przynajmniej ze 2-3 wczesniejsze strony watku, zanim zada sie trudne, frapujace i potencjalnie skandaliczne pytanie
Pozwole sobie jeszcze jednej rady Ci udzielic. Skoro wyraznie starasz sie pisac milo i ze znawstwem (co jest rzecz jasna godne podziwu i uznania) i pozyskac tym sympatie forumowiczow, to wez pod dobra rozwage to co pisze Basia. Bo zadne starania nie pomoga, jesli bedziesz co chwila wyjezdzal z przedmiotowym traktowaniem psa. To naprawde jest tak, ze wiekszosc wlascicieli swoje psy po prostu kocha i chce dla nich jak najlepiej, a teksty o oddawaniu i usypianiu bo nie idealny - calkiem slusznie ta wiekszosc oburzaja. |
TURGAJ napisał: | maria napisał: | Basia, podziwiam Twoja cierpliwosc
TURGAJ napisał: |
Mario, chodziło mi o to; czy jeśli takiemu młodemu szczeniakowi zrobi się operacie-zabieg i jeśli to się uda zrobic dobrze, to czy w pużniejszym czasie to na rendgenie wykaże{czy będzie ślad po tym zabiegu}, bo jeśli nie będzie śladu to ja nie wierze że każdy hodowca{właściciel} będzie rzetelny i nie będzie rozmnażał tego psa. Pies, którego wspomniałem{wtedy jeszcze nie były wymagane prześwietlenia na dysplazie} miał straszny problem z chodzeniem, dr. Janicki zrobił mu pare operacji i postawił go na nogi{praktycznie było niezauważalne że miał wcześniej problemy z nogami}, oprócz tego miał problemy z oczami, a został reproduktorem{faktycznie był bardzo ładnym psem}. Jeden z jego synów jest czynnym reproduktorem obecnie, czy to jest w porządku, czy w potomstwie nie pojawią się te choroby ? O jednym z wnuczków{tego operowanego} wiem że miał problemy z nogami, podobno jest już dobrze. Nie podam nazwy tego operowanego psa, bo poprostu nie chce komuś dokuczac, ale napewno paru starszych hodowców{chodzi mi o tych którzy już długo hodują azjaty} zna ten przypadek a jest cisza. Dlatego mojm zdaniem, psa powinno się zostawic naturze, a nie go udoskonalec poprzez jakieś operacie w bardzo młodym wieku. |
No prosze, a myslalam, ze pytasz czy tego nie da sie jakos zalatwic skoro w starszym wieku takie rozmnazanie teoretycznie wyklucza obowiazek rtg, a o tym problemie w kontekscie badan wczesnoszczeniecych pisalam juz i w tym i w innych watkach;
maria napisał: | Sylwia napisał: |
to temat poboczny, ale skoro
maria napisał: | nie dosc duzo psow jest badanych, wpisy do rodowodow mozna sobie `zalatwic` |
taki szczeniak, z za młodu zdiagnozowanymi zmianami dysplastycznymi czy jak się to zwie i po zabiegu z tym związanym - potem mu na zdjęciu wychodza stawy HD A, czy też B-C? wszystko jedno ale hodowlany - i czy taki wpis do rodowodu to ... oszustwo? .................... |
http://www.ysolom.fora.pl/weterynaria,9/badania-szczeniat-w-kierunku-dysplazji,241.html
maria napisał: | Przeciez to i tak zawsze odbije sie czkawka na hodowcy. Efekty bedzie widac szybko.
Tutaj pojawia sie problem sprzedawania psow zoperowanych w wieku szczeniecym - jako zdrowe. Niestety to sie zdarza, takze u nas. Po wziernikowaniu nie zostaja widoczne blizny, pies rosnie jako zdrowy. Mozna jednak niedopuscic do tego, zostawiajac slad (szerzej bylo o tym na psiarni). |
maria napisał: | Ja nie znam tez takiej, ktorej by sie pogorszylo bo nie rodzila
Nie oszukujmy sie - operacje w wieku szczeniecym to bardzo wygodny orez w rekach nieuczciwych hodowcow niestety. Ja uwazam, ze trzeba o tym pisac ze wzgledu na mozliwosc oszczedzenia cierpien i psom i wlascicielom, a od ograniczenia mozliwosci matactw powinny byc stosowne przepisy. Powinny - bo jak to u nas zwykle bywa - pewnie nie bedzie. Tak czy inaczej wieksza swiadomosc nabywcow powinna wplywac korzystnie na uczciwosc sprzedawcow - mam taka nadzieje przynajmniej.
A `slady` operacji powinny byc zostawiane i koniec. |
Jasne, ze taki wpis do rodowodu to oszustwo. Szczeniak zoperowany powinien byc sprzedawany jako niehodowlany i koniec. W przeciwnym razie jest to takie samo oszustwo, jak ukrywanie jakiejkolwiek choroby dziedzicznej, o ktorej sie wie. Perfidne
No ja sie zgadzam calkiem co do tego, ze wybor musi nalezec do wlasciciela i dlatego staram sie i staram wytlumaczyc tak zeby bylo jasne. A co do hodowcow, to nie zaszkodzi podniesc standardow hodowlii, naprawde Szczegolnie, ze przy niewielkiej populacji choroby dziedzicza sie lawinowo. |
Stad moja wielka prosba, zeby sprawdzic przynajmniej ze 2-3 wczesniejsze strony watku, zanim zada sie trudne, frapujace i potencjalnie skandaliczne pytanie
Pozwole sobie jeszcze jednej rady Ci udzielic. Skoro wyraznie starasz sie pisac milo i ze znawstwem (co jest rzecz jasna godne podziwu i uznania) i pozyskac tym sympatie forumowiczow, to wez pod dobra rozwage to co pisze Basia. Bo zadne starania nie pomoga, jesli bedziesz co chwila wyjezdzal z przedmiotowym traktowaniem psa. To naprawde jest tak, ze wiekszosc wlascicieli swoje psy po prostu kocha i chce dla nich jak najlepiej, a teksty o oddawaniu i usypianiu bo nie idealny - calkiem slusznie ta wiekszosc oburzaja. | Mario, żyję w wolnym demokratycznym kraju i mam prawo wyrażac swoje zdanie, nie muszę wcale przytakiwac Tobie. A Ty znowu próbójesz mnie obrazic i jeszcze do tego mówisz Basi że ma do mnie cierpliwośc. A co do czytania wątków, to czasami czytam i pamiętam bardzo dobrze jeden post napisany przez Ciebie, że już tu nie będziesz pisac a nawet nie będziesz zaglądac i powiem szczerze że bardzo się wtedy ucieszyłem, ale radośc moia była krótka bo za pare dni znowu pisałaś... Wracając do tematu 40 lat temu w PL nie leczyło się psów i psy były zdrowe, poprostu była selekcja naturalna, był jeden wet na spore miasteczko, a teraz co druga ulica wet. Jeśli do tej pory byłby nie leczone to teraz mielibyśmy zdrowe psy. A dzięki tym leczeniom{oczywiście chodziło przeważnie o kase} to niedługo co drugi będzie się rodził chory. |
maria napisał: | TURGAJ napisał: | A co do czytania wątków, to czasami czytam i pamiętam bardzo dobrze jeden post napisany przez Ciebie, że już tu nie będziesz pisac a nawet nie będziesz zaglądac i powiem szczerze że bardzo się wtedy ucieszyłem, ale radośc moia była krótka bo za pare dni znowu pisałaś... |
Czytanie ze zrozumieniem moze oszczedzic wielu rozczarowan.
Poruszajaca jest ta troska o zdrowie, nie uzyskalam jednak odpowiedzi na pytanie czy rodzice tego lewego miotu byli badani. A moze on nawet nie byl po tej oddanej bezpapierowej, tylko po tej papierowej, a z dysplazja. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
maria
Forumowy ekspert
Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 1466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Sob 19:04, 29 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
basia napisał: | TURGAJ napisał: | .. Wracając do tematu 40 lat temu w PL nie leczyło się psów i psy były zdrowe, poprostu była selekcja naturalna, był jeden wet na spore miasteczko, a teraz co druga ulica wet. Jeśli do tej pory byłby nie leczone to teraz mielibyśmy zdrowe psy. A dzięki tym leczeniom{oczywiście chodziło przeważnie o kase} to niedługo co drugi będzie się rodził chory. |
Turgay, problemu nie stanowi leczenie chorych psów, tylko rozmnażanie chorych. Nie leczy się psa po to by go dalej rozmnażać. |
TURGAJ napisał: | basia napisał: | TURGAJ napisał: | .. Wracając do tematu 40 lat temu w PL nie leczyło się psów i psy były zdrowe, poprostu była selekcja naturalna, był jeden wet na spore miasteczko, a teraz co druga ulica wet. Jeśli do tej pory byłby nie leczone to teraz mielibyśmy zdrowe psy. A dzięki tym leczeniom{oczywiście chodziło przeważnie o kase} to niedługo co drugi będzie się rodził chory. |
Turgay, problemu nie stanowi leczenie chorych psów, tylko rozmnażanie chorych. Nie leczy się psa po to by go dalej rozmnażać. | Basiu, piękna myśl, tylko w życiu codziennym jest inaczej |
Sylwia napisał: | TURGAJ napisał: | ; Pies, którego wspomniałem{wtedy jeszcze nie były wymagane prześwietlenia na dysplazie} miał straszny problem z chodzeniem, dr. Janicki zrobił mu pare operacji i postawił go na nogi{praktycznie było niezauważalne że miał wcześniej problemy z nogami}, oprócz tego miał problemy z oczami, a został reproduktorem{faktycznie był bardzo ładnym psem}. Jeden z jego synów jest czynnym reproduktorem obecnie, czy to jest w porządku, czy w potomstwie nie pojawią się te choroby ? O jednym z wnuczków{tego operowanego} wiem że miał problemy z nogami, podobno jest już dobrze. Nie podam nazwy tego operowanego psa, bo poprostu nie chce komuś dokuczac, ale napewno paru starszych hodowców{chodzi mi o tych którzy już długo hodują azjaty} zna ten przypadek a jest cisza. Dlatego mojm zdaniem, psa powinno się zostawic naturze, a nie go udoskonalec poprzez jakieś operacie w bardzo młodym wieku. |
Na pewno sie pojawią, zwłaszcza, jeżeli pokrył parę suk, niekoniecznie u dzieci, ale u wnuków i dalej
nie nazywaj dokuczeniem komuś napisanie imienia psa, (co może kogoś zresztą ustrzec przed nieodpowienią decyzją...) który jest "chorym reproduktorem" - to raczej jego właściciel jest nieetyczny kryjąc nim, uprzednio zoperowawszy 'co się dało' |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Zakirchan - usunięty
Forumowy ekspert
Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 2056
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Sob 22:20, 29 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Sylwia bardzo fajny tekst, porusza problem skrzętnie omijany. Myślę że warto się głęboko nad tym zastanowić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
maria
Forumowy ekspert
Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 1466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Pon 13:24, 07 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Dorzuce jeszcze jeden tekst, moze bedzie natchnieniem do rozwazan o hodowlii
Odpowiedzialność hodowców za wady genetyczne szczeniąt
Autor: Margo Dodano: czwartek, 01 grudnia 2005 - 22:07
Nie wszystkie szczeniaki w miocie są super. Nie każdy jest piękny i niestety nie każdy jest zdrowy. Co zrobić, gdy trafi się nam taki szczeniak? Kto jest za to odpowiedzialny?
Szczególnie w przypadku wilczaków ryzyko "wpadki" jest niewielkie, bo to bardzo zdrowa rasa. Ale dbając o odpowiednią różnorodność genetyczną doświadczeni hodowcy nigdy nie powtarzają tych samych skojarzeń (miotów). Bo jeśli szczeniaki wyszły ładne i zdrowe, to na pewno będą użyte w hodowli. Ale jeśli są chorowite i brzydkie, to po co powtarzać taki miot? Dlatego każdy ich miot jest po różnych rodzicach, każdy jest inny, za każdym razem jest inne zestawienie genów.
A genetyka to nieprosta sprawa. Tu nie ma rzeczy prostych. Niektóre wady są widoczne zarówno u rodziców jak i u szczeniaków. Ale większość dziedziczona jest w sposób skomplikowany i jakaś choroba może "ukrywać" się przez generacje, a dopiero potem "zaatakować".
Nie wszystko jest dziedziczone "tak po prostu" i nie zawsze można ustalić kto jest odpowiedzialny i w jakim stopniu. Oczywiście są choroby, gdzie sprawa jest jasna.
PRA?
Występowanie PRA u psa oznacza, że nosicielem "chorych" genów jest zarówno jego matka jak i ojciec, więc obydwoje powinni zostać wyłączeni z hodowli (a raczej cała trójka). My PRA nie mamy, ale to częsta choroba u Saarloosów (a swojego czasu na forum była sprawa nielegalnego krzyżowania Saarloosów i CzW przez hodowców obu ras z Holandii). W ich przypadku, gdy rodzice są nosicielami, a hodowca mimo tego używa ich w hodowli i na świat przychodzą kolejne szczeniaki, które po jakimś czasie ślepną, to zadania właścicieli szczeniąt są w pełni uzasadnione. Bo chorobie można było zapobiec.
Ale jak sprawa ma się w przypadku dysplazji?
Dziedziczona jest nie tylko przez wiele genów, ale jej występowanie zależy też od karmienia i obciążenia szczeniaka. Oczywiście można mieć żal, jeśli hodowca użył rodziców z lekką dysplazją, bo wiadomo, że prawdopodobieństwo wystąpienia HD u szczeniaków też jest wtedy większe. Ale co jeśli rodzice byli wolni od dysplazji, a mimo tego szczeniak ma HD? Tu już hodowca nie mógł nic zaradzić...
Przykład z wilczaków?
Pewien hodowca dbający o zdrowie swoich psów wybrał dla swojej suki reproduktora. "Papiery" pies miał śliczne, kilka osiągnięć wystawowych, dobrą krew, HD-A. Szczeniaki po nim zostały prześwietlone no i tragedia...psy były lekkie, ale bardzo duża część ma ciężką dysplazję (suka miała już mioty i różnie z HD bywało, ale ani jeden szczeniak nie miał średniej czy ciężkiej HD). Hodowca był dociekliwy i okazało się, że to nie przypadek, bo po tym psie ilość dysplatycznych szczeniąt była rzeczywiście o wiele wyższa niż średnia. Ale dane te zostały zatajone. Oczywiście teraz każdy wie o jakiego psa chodzi i pies z kulawą nogą go nie użyje, chyba, że trafi się jakiś początkujący hodowca, który niestety nie siedzi w temacie, bo wątpię by został powiadomiony o wynikach HD przez właściciela reproduktora...
A teraz pytanie? Czy hodowca (właściciel suki) powienien za to odpowiadać, skoro sam został w pewien sposób oszukany? I takich przykładów można mnożyć.... nic nie jest tu czarno-białe....
Kiedy hodowca odpowiada za dysplazję szczeniaka?
1) Wtedy, gdy użył do hodowli chorych rodziców. Jeśli któreś z rodziców ma dysplazję to wzrasta także ryzyko jej wystąpienia u szczeniąt. Jest jednak pewien wyjątek: czasem osobnik z lekką dysplazja ma tak cenną krew (albo takie zalety ciała czy umysłu), że jest używany w hodowli, bo jego "geny" potrzebne są populacji. Psy takie mogą jednak być kojarzone jedynie z osobnikami CAŁKOWCIE wolnymi od tej choroby (czyli HD-A). Oczywiście jeśli hodowca jest fair i nie ukrywa gorszego wyniku prześwietlenia na dysplazje, to nie możemy mieć do niego żalu w razie ewentualnych problemów zdrowotnych. Bo czasem warto jednak zaryzykować, gdyż jeśli pies "będzie czysty" to możemy mieć bardzo cennego psa pod względem hodowlanym. Jeśli jednak hodowca zataił ten fakt przed nami, to mamy pełne prawo, aby domagać się od niego odszkodowania i zwrotu części sumy, która zapłaciliśmy za szczeniaka. I najważniejsze: NIGDY nie kupujmy psa, którego OBOJE rodzice mają wyniki gorsze niż HD-A. Jeśli zarówno ojciec jak i matka mają dysplazję to prawdopodobieństwo jej wystąpienia u szczeniaków jest ogromne!
2) Wtedy, gdy użył do hodowli nieprzebadanych rodziców. To, że rodzice nie byli badani nie oznacza, że są zdrowi i nie zwalnia z odpowiedzialności. Dysplazji "na oko" nie zobaczy nawet dobry weterynarz - w Czechach jest wiele psów, które teraz pomimo ciężkiej dysplazji i 5-8 lat nadal doskonale się poruszają, a problemy ze stawami wychodzą u nich dopiero, gdy wymaga się od nich biegu na 70 czy 100km, czy też w wieku 10-12 lat. Jeśli więc hodowca powie, że nie prześwietla psa, bo "przecież widać, że jest zdrowy i ładnie biega", to i tak nie ryzykujcie kupując szczeniaka po takich rodzicach. A jeśli już popełniliście ten błąd? Wtedy, gdy wystąpią problemy, macie pełne prawo żądać od hodowcy odszkodownia, bo doskonale musiał wiedzieć (skoro jest hodowcą), że to choroba dosyć często spotykana w tej rasie i np w krajach pochodzenia rasy (Czechach i Słowacji) ZABRONIONE jest hodowanie na nieprześwietlonych rodzicach. Dlaczego? Dysplazję widać wyłącznie na zdjęciu rentgenowskim (niektóre psy mają tak rozwiniętą muskulature, że ładnie się poruszają nawet w zaawansowanym wieku mimo bardzo zniszczonych stawów biodrowych - problem zaczyna być widoczny, gdy zanikają mieśnie i ciało zaczyna "polegać" na stawach) - może się więc zdarzyć, że hodowca bazujący na ocenie stawów "na oko" nie wykryje dysplazji (bo nie jest w stanie) i hodować na rodzicach, którzy mają dysplazję. A o tym pisałam już wyżej - jeśli rodzice są chorzy, to statystycznie zwykle ponad połowa szczeniaków z ich miotu będzie także psami, które zapadną na tą chorobe...
Inne choroby dziedziczne u wilczaków?
Jak narazie (na szczęście) nie ma u wilczaków chorób, gdzie dokładnie ustalono dziedziczenie choroby. Które można by określić jako "typowe dla tej rasy". Jedyne badanie, które jest obowiązkowe, bo wiadomo, że ta choroba u wilczaków występuje to dysplazja - HD.
Ostatnio (sporadycznie w Niemczech, bo bardziej ciężkich psach o czeskim rodowodze i coraz częściej (choć nadal to pojedyncze przypadki) we Włoszech) pojawia się ED, czyli dysplazja stawów łokciowych. Warto więc i na nią badać swoje psy, choć daleko jeszcze do groźnej sytuacji.
Od czasu do czasu pojawia się epilepsja (jedną linie w Niemczech uznaje się za "dotkniętą"), sporadyczne kłopoty z sercem, czy rak. Więc jak na psy niewiele....
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Justyna
Forumowy ekspert
Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 3365
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:42, 07 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Co do "syndromu jednego reproduktora" to mi się przypomniała historia opowiadana mi jakiś czas temu- o jednym dość znanym reproduktorze w Spanielach, niestety nie pamiętam teraz jak się nazywał....
Kilkanaście lat temu spaniele były bardzo popularne, wiele rodzin je wybierało jako psy do towarzystwa, przyjaciół i towarzyszy zabaw dla dzieci.
Reproduktor, o którym mowa przyjechał do Polski z zagranicy. Był piękny, zdobywał medale i tytuły. Kto żyw krył nim swoje spanielki-suczki.
Niestety pies niósł z sobą cechę nie typową dla tej rasy jak rozumiem - agresję w stosunku do ludzi. Wiele z polskich spanieli zaczęło przejawiać agresję i niezrównoważenie psychiczne. Zdarzały się dość często pogryzienia właścicieli lub dzieci. Fakty te nie były wtedy tak nagłaśniane, bo temat niebezpiecznych czworonogów nie był aż tak "modny"...
Możemy oczywiście tylko gdybać na ile niesiona genetycznie przypadłość i nadzwyczajna popularność właśnie tego jednego psa-reproduktora przyczyniła się do spadku zainteresowania tą rasą w Polsce.
Ale można podejrzewać, że jeśli wśród znajomych/sąsiadów widzimy psa chorego to raczej w naszej opinii "cała rasa jest chora" i nie warta zainteresowania...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|